Gdyby najpierwszym i bezpośrednim celem naszego życia nie było cierpienie, to nasze istnienie byłoby czymś najbardziej bezcelowym w świecie.
A. Schopenhauer
1. Wstęp
Klimat
intelektualny filozofii Arthura Schopenhauera ( 1788 – 1860 ) zakorzeniony jest
nie tylko w myśli Platona, Kanta i Hegla, lecz przynajmniej równie głęboko w światopoglądzie
gnostyckim jak też w systemach religijno – filozoficznych Wschodu, zwłaszcza
zaś w buddyzmie.
To
teza niewątpliwie kontrowersyjna i wydawać by się mogło – nazbyt radykalnie
sformułowana. Czy są dowody, którymi można ją podeprzeć ? Cóż, w dziełach
samego Schopenhauera nie odnajdziemy żadnych bezpośrednich odwołań do
gnostycyzmu, natomiast zawarte w nich wątki buddyjskie wielu znawców przedmiotu
uważa za jedynie powierzchowne i będące wynikiem nadinterpretacji nawiązania do
pewnych zasad myśli starożytnych Indii. Nie mniej wydaje się, że po wnikliwszej
analizie treści najważniejszych pism Schopenhauera ( „Świat jako wola i
przedstawienie”, „Parerga und Paralipomena” ) właśnie takie redukcjonistyczne i
minimalistyczne stanowisko trudne będzie do utrzymania, podczas gdy ujęcie
hermeneutyczne pozwala na dotarcie do głębszej, wielowymiarowej struktury
filozofii frankfurckiego pesymisty – a to oznacza między innymi odświeżenie
recepcji jego poglądów i odczytanie ich w perspektywie dużo szerszej, niż się
to czynić przyjęło. Problem sprowadza się do pytania o inspiracje Schopenhauera
– otóż przyjmując pozycję minimalistyczną ( jak np. wybitny znawca jego
filozofii, prof. Jan Garewicz ) uznajemy, iż pomimo niewątpliwej erudycji i
bardzo szerokiego zakresu wykształcenia interesującego nas myśliciela, jego
filozofia stanowi ni mniej ni więcej jak tylko jedną z proponowanych przez
klasyczną filozofię niemiecką wersji rozwinięcia myśli I. Kanta i to w
atmosferze ostrej polemiki z konkurencyjnymi propozycjami Fichtego i Hegla.
Warto jednak mieć na uwadze, iż taki minimalizm często uniemożliwia prawidłowe
odczytanie koncepcji czy nawet całości
poglądów danego filozofa – los taki przez wiele lat ciążył na postaci Fryderyka
Nietzschego, bezdyskusyjnie uznawanego za koryfeusza ideologii nazistowskiej,
immoralistę, irracjonalistę i wojującego ateistę. Dopiero nowatorskie
interpretacje Heideggera, a zwłaszcza niektórych postmodernistów ( głównie G.
Deleuze’a i P. Klossowski’ego ) wyprowadziły myśl „zabójcy Boga” z ideologicznej
izolacji i pozwoliły ujrzeć jej nowy wymiar. Na podobne „wyzwolenie” czeka
jednak ciągle inny wielki filozof niemiecki, któremu zresztą sam Nietzsche
bardzo wiele zawdzięczał – mianowicie Arthur Schopenhauer. Jedną z nowych
propozycji może być próba odczytania jego działa przez pryzmat etyki
buddyjskiej, co proponuje L. Miodoński. Natomiast w ujęciu najszerszym można
mówić o postulacie obecności elementów myśli zarazem gnostyckiej i buddyjskiej,
dowodzonym przez wykazanie znaczących i nieprzypadkowych paralelizmów pomiędzy
nimi a treścią „Świata jako woli i przedstawienia”. W ujęciu tym będziemy
traktowali myśl Schopenhauera jako zwarty system filozoficzny rozciągający się
na: specyficzną metafizykę, ontologię oraz etykę ściśle związaną z kształtem
dwóch poprzednich.
Problem
właściwej i sprawiedliwej oceny filozofii Schopenhauera nie jest bynajmniej
nowy – już w rok po wydaniu jego fundamentalnego dzieła ( 1819 ) krytycy ( J.
Herbart, F. Beneke ) odkryli, jak pisze prof. Garewicz, „sprzeczności tak
jaskrawe, że w konkluzji odmówiono Schopenhauerowi w ogóle miejsca w filozofii,
przyznając mu trwałą pozycję tylko w dziejach literatury niemieckiej. Jako
system filozofię Schopenhauera można było tylko przyjąć lub odrzucić w całości,
do ulepszeń się nie nadawała”[1].
Cóż,
należy przyznać, że sam filozof nie był zainteresowany żadnymi poprawkami ani
ulepszeniami – w jego przekonaniu filozofia nie jest li tylko dziedziną wiedzy
spekulatywnej niosącej pewne informacje na temat struktury tego, co nazywamy rzeczywistością;
w jego przekonaniu zawiera ona prawdy wieczyste i doniosłe, przez niego właśnie
odkryte, co więcej – dostępne tylko nielicznemu gronu wybrańców, określanych
przezeń jako geniusze. Niejednokrotnie podkreślał elitarność swojej koncepcji
uznając przy tym, że zawiera ona coś więcej aniżeli tylko zbiór lepiej lub
gorzej uargumentowanych teorii – że zawiera Prawdę. Schopenhauer był być może
jednym z ostatnich wielkich filozofów usiłujących stworzyć myśl zaspokajającą
potrzeby nie tylko czysto intelektualne, ale łącznie z nimi także duchowe i
egzystencjalne. Krytykując bezlitośnie zarówno Kanta, Hegla jak i Fichtego
chciał podać zwarty system wiedzy będącej sumą odpowiedzi na wszystkie pytania
zadawane przez istotę ludzką, a więc nie tyle spekulatywna analiza
rzeczywistości jest w jego ujęciu celem filozofa, ile raczej swoiście rozumiana
„gnoza” ( wiedza ). Owa suma nie jest wszak takim systemem, jaki projektowali
właśnie Hegel i Kant. Różnica zdaje się polegać przede wszystkim na szerokości
zakresu źródłowego materiału
kulturowego, literackiego, a w szczególności religijnego i filozoficznego jakim
dysponowali owi giganci niemieckiej filozofii – Kant i Hegel rozpoczynają swoją
spekulatywną drogę w klimacie dominującym w racjonalistycznej filozofii nowożytnej
Europy, w takim duchu prowadzą wywód i doprowadzają do końca uznając za
zamknięty. Schopenhauer czyni podobnie, ale korzenie, z których wyrasta gmach
jego dzieła wzbogacone zostają o konkretne motywy znamienne dla kultury
Bliskiego oraz dalekiego Wschodu i dopiero w relacji z nimi kanoniczne tezy
całej zachodniej filozofii od Platona poczynając zyskują nowy wymiar. Co prawda
nie czyni tego wprost i nie jakaś wielka synteza stanowi zamierzenie i cel jego
filozofii, niemniej analizując ścieżki, którymi myśl jego podąża, nie możemy
nie ulec wrażeniu, iż myśliciel pragnie odkryć uniwersalną gnosis, aletheia,
philosophia perennis łączącą intelektualną teorię z egzystencjalną
praktyką i zbliżając się w ten sposób do starożytnej tradycji znamiennej dla
Platona, Arystotelesa, Epikura. „Postanowiłem wskazać tu, jak należy czytać
tę książkę, by w miarę możliwości ją zrozumieć”, pisze Schopenhauer w
przedmowie do pierwszego wydania swego „Świata jako woli i przedstawienia”. „Ma
ona przekazać jedną jedyną myśl. Ale mimo całego wysiłku nie znalazłem do jej
wyłożenia krótszej drogi niż cała ta książka. Tę myśl uważam za coś, czego
szukano bardzo długo pod nazwą filozofii i czego znalezienie ludzie z
historycznym wykształceniem uważali za równie niemożliwe, jak odkrycie kamienia
mądrości (...)”[2].
Jest
więc Schopenhauer przekonany o doniosłości swojej koncepcji: owa filozofia
wieczysta, będąca „jedną jedyną myślą” ( umieszczoną w przestrzeni
filozoficznego tekstu ) ma być poszukiwaną przez ludzkość gnosis, do
której, wbrew powszechnemu mniemaniu adwersarzy, można jednak znaleźć drogę.
Na czym miałaby polegać gnoza Schopenhauerowska ? Jakimi
argumentami stara się on podeprzeć jej uzasadnienie i, co szczególnie ważne, do
jakich wcześniejszych tradycji filozoficznych nawiązuje w swoich poszukiwaniach
twórca „Parerga und Paralipomena”? Faktem jest, że w odniesieniu postulatów Schopenhauerowskiego systemu do
odpowiednich tez systemów Kanta i Hegla napotykamy na wyżej wspomniane sprzeczności
i musimy uznać go jako całość za niespójny, kruchy i podatny na krytykę ( co notabene
nastąpiło zaraz po ukazaniu się „Świata jako...”); ale czy powinno
dyskredytować to samą zawartą w nim koncepcję tylko ze względu na jej
odmienność wobec systemów twórców „Fenomenologii ducha” i „Krytyki czystego
rozumu”? W najgorszym razie winniśmy rozpatrzyć przynajmniej źródła myśli
gdańskiego pesymisty poszukując inspiracji w taki sposób, który lepiej
naświetli nam jej podstawowe przesłanie, w takim bowiem świetle Schopnehauer
okaże się jedynym godnym nowożytnym spadkobiercą bogatej tradycji sięgającej aż
do myśli Plotyna, gnostyków, Jakuba Boehmego na gruncie kultury Zachodu, a
jednocześnie jednym z niewielu skutecznych zwolenników czerpania z niektórych
aspektów tradycji Wschodu w odwołaniu do religii starożytnych Indii oraz
światopoglądu buddyjskiego.
2. Pytanie o inspiracje
Schopenhauera.
Spostrzegając, iż Schopenhauer urodził się rok przed wybuchem
Rewolucji Francuskiej, jesteśmy w stanie podjąć próbę osadzenia go w konkretnej
rzeczywistości społeczno – kulturowej i określić nurty myślowe, jakim ulegał
wykształcając własny system. Jego życie i twórczość przypadają na okres
najpełniejszego rozwoju literatury, sztuki i filozofii doby romantyzmu. Po
przeprowadzce rodziny Schopenhauerów z Gdańska do Hamburga Arthur kształcony
był przez rodziców, a zwłaszcza matkę, Johannę, na „obywatela świata” – już
jako dziecko wiele podróżował prowadząc przy tym interesujące pamiętniki. W
roku 1806, po tragicznej śmierci ojca, rodzina przeniosła się do Weimaru, który
był wówczas centrum, świątynią niemieckiego romantyzmu; tu tutaj tworzył sam
J.W. Goethe. Pani Schopenhauer, osoba światła i sama zajmująca się twórczością
literacką, prowadziła w Weimarze salon, w którym prócz Goethego – przyjaciela
rodziny – bywali także Ch. Wieland, bracia Grimm, H. Meyer, Schleglowie i wielu
innych koryfeuszy romantyzmu niemieckiego. Bezpośredni kontakt z wybitnymi
myślicielami, filozofami i literatami bez wątpienia miał znacznie dla rozwoju
Arthura; to podczas rozmowy z Ch. Wielandem przekonał się on ostatecznie o
potrzebie studiów filozoficznych ( „Życie jest kłopotliwą sprawą; dlatego,
aby je znieść, zamierzam rozmyślać o nim” ). Jednak edukację rozpoczął od
studiów medycznych w Getyndze, nie ograniczając się ani do przyrodoznawstwa ani
do nauk humanistycznych. W Getyndze słuchał wykładów z medycyny, fizyki,
chemii, psychologii, mineralogii, ichtiologii, etnografii, matematyki, historii
wypraw krzyżowych, , logiki, botaniki, historii Niemiec, astronomii, anatomii
porównawczej mózgu, antropologii... A na wakacje powracał do domu by obcować z
najwybitniejszymi umysłami swej epoki. Bez wątpienia Schopenhauer był jednym z
najlepiej wykształconych filozofów europejskich i chyba najwszechstronniejszym
erudytą swoich czasów – znał także sześć języków obcych.
Jego kontakt z ówczesną filozofią miał jednak przede wszystkim
krytyczny charakter. Przybywszy do Berlina na przełomie 1810 i 1811 r. zapoznał
się z systemem Hegla, uczęszczał na wykłady Fichtego i Schleiermachera, wniknął
także w dzieła Platona i Kanta. O ile jednak kontakt z np. Goethem i Wielandem
był owocny i pożyteczny ( w 1816 r. napisze wraz z Goethem rozprawę „Ueber das
Sehen und die Farben” ), to jednak Schopenhauer nie potrafił podporządkować się
uniwersyteckiemu dyktatowi Hegla, o którym powiedział, że jego system „w 3 /
4 to czysty bezsens, a w 1 / 4
skorumpowane pomysły”.
Podobny był zresztą jego stosunek do G. Fichtego, sporo zawdzięczał
natomiast Schellingowi. Natomiast w 1813 r. spotkał Friedricha Maiera,
wybitnego indologa i orientalistę, który
zaszczepił w nim trwałą fascynację kulturą, religią i filozofią Dalekiego
Wschodu, a zwłaszcza Indii. Przy całym swym poświęceniu dla nauk przyrodniczych
zaczął także wykazywać głębokie zainteresowanie szeroko pojętą duchowością – sięga
więc do dzieł wielkich mistyków niemieckich ( Johanna Taulera, Mistrza
Eckharta, Mikołaja z Kuzy, a zwłaszcza Jakuba Boehmego, którego kosmologia mieć
będzie znaczny wpływ na jego własną metafizykę ). Czyta nie tylko Novalisa i
Schellinga, ale także „Upaniszady”, „Bhagavadigtę” i pionierskie prace F.
Schlegla na temat Indii.
Jak widzimy kształcąc się przyszły filozof korzysta z przynajmniej czterech źródeł inspiracji. Do
najważniejszych należy nurt romantyzmu niemieckiego i bezpośredni wpływ
największych jego przedstawicieli, następnie fascynacja naukami przyrodniczymi
( głównie w duchu Schellinga ), dalej dzieła mistyczne i cała tradycja
pietystyczna ( P. Spener, J. H. Runge, M. Claudius ), a wreszcie kultura
Wschodu – zwłaszcza buddyzm i hinduzim.
Warto zauważyć, że choć związki Schopenhauera z romantyzmem
wydają się niekwestionowane i ogólnie przyjmuje się, że filozofia jego stanowi
ni mniej ni więcej jak tylko jedno z odbić ówczesnego światopoglądu ( co po
głębszym namyśle wcale nie jest jednak takie oczywiste ), to na ogół pomija się
i lekceważy stosunki łączące autora „Świata jako woli i przedstawienia” z
tradycją buddyjską i gnostycką traktując obecne w pismach Schopenhauera liczne
odwołania do nich jako przykłady powszechnej dla romantyzmu fascynacji Orientem
i nic ponad to. Sam prof. Garewicz stwierdza: „Co się tyczy filozofii
indyjskiej – przedmiotu zainteresowania niemal wszystkich romantyków
niemieckich – to Schopenhauer powoływał się wprawdzie na nią wielokrotnie,
poznał ją jednak stosunkowo późno i z drugiej ręki. Można też mówić raczej o
wpływie pewnych obiegowych wyobrażeń o tej filozofi na jego poglądy niż o
autentycznej inspiracjii”[3].
A jednak zagłębiając się w
lekturę pism Schopenhauera odnosimy
wrażenie, że przecież mamy tutaj do czynienia z inspiracją co prawda nie
wprost, niemniej bardzo wyraźną ! Co więcej, ogólny zarys jego koncepcji w sposób trudny do przeoczenia koresponduje z
ogółem światopoglądu, ideologii i religijności gnostyków, a jednocześnie wpływ,
jaki rzekomo wywierał na autora „Parerga...” romantyzm, w filozofii z Heglem i
Fichtem na czele, wcale nie okazuje się być aż tak bardzo wyraźnym, jak by się
wydawało. Sam Schopenhauer często wyrażał się o nim równie krytycznie co o
samym Heglu. Owszem, jako młody student zaliczał się bez wątpienia do grona
młodych romantyków, odbywał podróże do Anglii i do Włoch ( „mekka” romantyków
), ale przyjrzyjmy się jednej z jego młodzieńczych wypowiedzi przytaczanych
przez L. Miodońskiego. „W siedemnastym roku życia, bez jakiejkolwiek uczonej
wiedzy, ogarnęło mnie cierpienie życia, podobnie jak Buddę w jego młodości,
który rozpoznał chorobę, starość, ból i śmierć (...) Mój rezultat był taki, że
świat nie może być dziełem doskonałej istoty, lecz diabła, który powołał
stworzenia do bytu, aby rozkoszować się widokiem ich męczarni”[4]. Jak
widzimy w wypowiedzi relacjonującej przeżycia siedemnastolatka nie odnajdujemy
typowo romantycznych wzorców werterowskich czy konradowskich – „Weltschmerz”
jest tutaj odnoszony do przebudzenia Buddy, konkluzje zaś mają charakter
wybitnie gnostycki... Wydaje się, że warto ponownie podąć dyskusję nad dziełem
i sumą myśli Schopenhauera szukając nawiązań i odniesień nie tylko do buddyzmu
ale i gnostycyzmu właśnie, a wtedy być może będziemy w stanie lepiej zrozumieć
jej najważniejsze postulaty.
Wedle niektórych obiegowych i, jak się okazuje, w dużej mierze
szkodliwych opinii, filozofia Schopenhauera to eklektyczny zbiór ateizmu,
pesymizmu i nihilizmu wspartych kilkoma przetworzonymi teoriami
epistemologicznymi Kanta i przesycony amatorską fascynacją Wschodem... To
opinia krzywdząca. Pamiętajmy, że także Nietzsche jeszcze około trzydziestu lat
temu pozostawał w swoistej izolacji podejrzewany o związki z ideologią
nazistowską, oskarżany o propagowanie immoralizmu, relatywizmu, irracjonalizmu
i wojującego ateizmu; dziś jednak Nietzsche tryumfalnie wyszedł z cienia –
wszak nadal pozostaje w nim filozof, który na samego Nietzschego miał przecież
wpływ ogromny – Arthur Schopenhauer. Spoglądając więc na jego dorobek filozoficzny
pod kątem pozornie ukrytych inspiracji być może uda się nam dostrzec nowszy,
bardziej prawdziwy obraz jego dzieła. Już wcześniej H. Jonas, E. Voeglin, J.
Prokopiuk czy G. Wehr podkreślali związki łączące gnostycyzm z kulturą
europejską; na przykład G. Wehr wskazuje na prawdopodobne inspiracje gnostyckie
u Schellinga i Hegla zapośredniczone przez mistyków śląskich. Nie jest
wykluczone, że inspiracji na podobnych zasadach uległ także Schopenhauer.
Abstrahując od inspiracji Kantowskich i Heglowskich skupimy się
zatem przede wszystkim na ontologii i etyce Schopenhauera poszukując motywów
zbliżonych do gnostyckich w ontologii i epistemologii, oraz, co może być nawet
bardziej jeszcze oczywiste – na jego etyce współczucia i negowania woli życia
wzbogaconej o wątki buddyjskie i hinduistyczne.
3.
Świat jako przedstawienie i wola
„Świat jest moim przedstawieniem – jest to prawda, która
obowiązuje w odniesieniu do każdej żywej i poznającej istoty, chociaż tylko człowiek
może ją przywieść do refleksyjnej, abstrakcyjnej świadomości (...) Staje się
wtedy dla niego wyraźne i pewne, że nie zna żadnego słońca ani żadnej ziemi,
lecz tylko oko, które widzi słońce, rękę, która czuje ziemię; że świat, który
go otacza, istnieje tylko jako przedstawienie, tj. wyłącznie w odniesieniu do
czegoś innego, czegoś przedstawionego, czym jest on sam”[5]. Tak
brzmią pierwsze słowa „Świata jako woli i przedstawienia”.
Analizując owo słynne stwierdzenie musimy być świadomi
głębokiego wpływu I. Kanta na myśl Schopenhauera. „Największą zasługą Kanta
jest odróżnienie zjawiska od rzeczy samej w sobie – przez wykazanie, że między
rzeczami a nami stoi jeszcze zawsze intelekt i dlatego nie można poznać, czym
mogłyby być same w sobie”[6],
pisze filozof w aneksie do swego dzieła poświęconym krytyce filozofii Kanta.
Zwraca jednocześnie uwagę, że rzeczywistość jako dwoistość złożoną ze sfery
noumenalnej oraz fenomenalnej postulował także Platon, oraz indyjskie Wedy. „Tą
samą prawdę, ukazaną znowu zupełnie inaczej, jest też nauka o Mai, jedna z
najważniejszych nauk w Wedach i Puranach, gdzie nie rozumie się także przez nią
nic innego, niż to, co Kant nazywa zjawiskiem w przeciwieństwie do rzeczy samej
w sobie, albowiem jako dzieło Mai wymienia się w niej nasz właśnie, widomy
świat, w którym żyjmy, czar wywołany, nietrwały, nieistotny sam przez się,
porównywalnym ze złudzeniem optycznym i snem, zasłonę okrywającą ludzką
świadomość, coś, o czym równie prawdziwie jak i fałszywie można powiedzieć, że
istnieje i nie istnieje”[7].
Podobnie więc jak w „Wedach”, u Platona i u Kanta, także w
filozofii Schopenahuera określany jest fenomen jako produkt poznającego
podmiotu. Myśliciel szczególnie mocno akcentuje nierozrywalną relację
splatającą podmiot poznający z przedmiotem poznania – „Nie ma podmiotu bez
przedmiotu, nie ma przedmiotu bez podmiotu”; co jednak nie jest jeszcze
równoznaczne z jakąś formą solipsyzmu – Schopenhauer głosi przecież idealizm
transendentalny i nie uznaje subiektywizmu tak dalece posuniętego, jak np. u
Berkeley’a. Świat jako przedstawienie nie jest bowiem niematerialny, wykazuje
zasadniczą realność empiryczną także poza podmiotem, ale jednocześnie jest od
niego, jako przedmiot, uzależniony i, co ważne, vice versa. Istotne jest
tutaj to, że, jak i u Kanta, świat jako przedstawienie ( Vorstellung )
jest udostępniony podmiotowi w poznaniu tylko jako fenomen, forma zewnętrzna,
natomiast podstawowe cechy przedmiotów przedstawienia ( Garewicz wymienia tu
wielość, ruchliwość i zmienność ) odnoszą się w pewnej mierze do nauki Platona
o dychotomii świata idealnego i świata bytów materialnych, zmiennych będących
tylko „cieniami” bytów trwałych, metafizycznych idei.
Prowadząc rozważania nad fenomenalną strefą świata przedmiotów
przedstawienia ( czym jednak nie będziemy się teraz bliżej zajmowali )
Schopenhauer, jak widać, pozostaje pod silnym wpływem właśnie Platona i Kanta,
jednak najbardziej interesujące wydaje się to, co ma do powiedzenia o drugim
aspekcie istnienia świata – a mianowicie świata jako woli ( Wille ). Świat
wg Schopenhauera istnieje bowiem równocześnie, paralelenie w dwóch równoległych
postaciach wzajemnie niesprzecznych – przypomina on promień światła będący
zarazem i cząstką i falą – dopiero w akcie poznania świata nadana zostaje mu
realność „cząstki” ( przedstawienie ) lub „fali” ( wola ); właśnie koncepcja
świata jako woli wykazuje, jak zobaczymy, znaczące i niemożliwe do
zlekceważenia związki z ontologią gnostycką.
Jeden świat, jedna rzeczywistość okazuje się mieć dwie sfery,
dwa oblicza, dwie strony. Nie oznacza to, jakoby obok siebie istniały
jakieś dwa odrębne ontologicznie światy ( jak u Platona ) – dwoistość
rzeczywistości dana jest podmiotowi w doświadczeniu, w samym procesie
poznawania. Kant również podzielił świat na sferę fenomenu i transcendentnego
noumenu, wszak Schopenhauer chce iść dalej wyruszając dokładnie z tego punktu,
w którym Kant skończył, i pyta w jaki sposób ( w doświadczeniu ) noumen
przechodzi w fenomen. Nie uważa, jakoby sam noumen mógł zostać bezpośrednio
poznany, poznana może jednak być zasada swoistej emanacji
fenomenu z noumenu, co, jak zobaczymy, będzie miało wpływ na kształt Schopenhauerowskiej etyki i
estetyki. „Bodźcem do dalszego badania jest właśnie to, iż nie wystarcza nam
wiedzieć, że mamy przedstawienia, że są one takie a takie i że związek ich
przebiega według takich to a takich praw” – a do tego właśnie punktu
doszedł Kant. „Chcemy znać znaczenie tych przedstawień: pytamy, czy świat
ten nie jest niczym więcej niż przedstawieniem (...) czy też jest czymś innym
jeszcze, czymś ponad to i czym w takim razie jest. (...) Widzimy tu już, że
od z e w n ą t r z nigdy nie zdołamy dotrzeć do istoty rzeczy:
jakkolwiek by badać, nie uzyska się niczego prócz obrazów i nazw. Przypomina to
kogoś, kto obchodzi wkoło zamek, szukając daremnie wejścia i szkicując
tymczasem fasady. A jednak jest to droga, którą poszli przede mną wszyscy
filozofowie”[8].
Intencje myśliciela są jasne: pragnie on dowiedzieć się, czym więcej, aniżeli
tylko przedstawieniem przedmiotów jest świat i nie zamierza w tym celu stosować
metod swych poprzedników, które okazały się zupełnie błędne i nieskuteczne –
sam Schopenhauer zdaje się dysponować ową tak długo poszukiwaną Wiedzą o
drugiej, pozafenomenalnej stronie rzeczywistości. ( Przy czym powinniśmy
pamiętać, że on sam nigdy nie pragnął rozważać samego noumenu, co uznał za
niemożliwe, ale raczej wyjaśnić jego faktyczną rolę w procesie powstawania
zjawiska i tym samym usankcjonować jego wpływ na obraz świata dawany nam w
doświadczeniu ).
Schopenhauer uważa, że to podmiot poznający będący samodzielną
jednostką, indywiduum ( więc człowiek ) dysponuje swego rodzaju kluczem
do wglądu w „najgłębszą, niezrozumiałą istotę przejawów i działań swego
ciała”. „Podmiotowi poznania, który pojawia się jako jednostka, dany
jest klucz do zagadki, a klucz ten zwie się: wola. I tylko to słowo daje
mu klucz do jego własnego pojawienia się, objawia mu znaczenie, pokazuje mu
wewnętrzny mechanizm jego istoty, jego czynów, jego ruchów”[9].
Jak rozumieć pojęcie woli u Schopenhauera ? L. Miodoński sugeruje, że świat jako wola
oznacza właśnie świat z perspektywy noumenu, „tym samym jest niezależny od
wszelkich uwarunkowań, określonych miarą czasu, przestrzeni i przyczynowości”.
Wola jest immanentnie zawarta w strukturze, w ciele podmiotu i daje znać o
sobie przez zarówno jego działanie jak i samopoznanie – wola wolna jest od
reguły podstawy dostatecznej, wolna od wszelkiej wielości, jedna – jest jednością
– wolna od czasowości i przestrzenności, poza możliwością wielości. W
sensie nie tylko epistemologicznym ale i ontologicznym wola zdaje się być
rozumiana jako zarodek (Keim ), niezmienny, trwały i wiecznie
odradzający się element rzeczywistości metafizycznej, którego emanacje stają
się przemijającymi i przestrzennymi przedmiotami w świecie ( ów proces emanacji
nazywa Schopenhauer principium individuationis – zasada
uprzedmiotowienia ), a który jednocześnie podtrzymuje ontologiczny i
egzystencjalny status świata przedstawień na mocy swojej samoistności. Z
pewnego punktu widzenia można ujmować wolę jako idealną arche,
prasubstancję świata.
Mogłoby się wydawać, że takie rozumienie woli bliskie jest głównie myśli Lessinga lub Herdera –
argumentowali oni trwałość i ciągłość procesów przyrodniczych wpływem owego
zarodka – wiecznego i stale odradzającego się ducha natury, ale to
prawdopodobnie tylko jedno z pobocznych źródeł inspiracji. Przyjrzyjmy się
jeszcze kluczowemu dla Schopenhauera pojęciu uprzedmiotowienia woli wedle principium
individuationis, a wówczas jasna stanie się trwała obecność wątków
plotyńskich ( przynajmniej na równi z platońskimi ) i zwłaszcza gnostyckich w
proponowanej przez gdańskiego myśliciela metafizyce i ontologii.
Zadając sobie pytanie o relację pomiędzy noumenalnym wymiarem
woli a fenomenalną sferą przedmiotów jako przedstawień Schopenhauer zastanawia
się nad możliwością obiektywizacji woli i owego subtelnego przejścia noumenu w
fenomen w doświadczeniu danym podmiotowi. Jak już bowiem zauważyliśmy, wola
sama w sobie leży poza kategoriami czasoprzestrzennymi, wymyka się regule
podstawy dostatecznej, wg. Garewicza jest ona dążeniem jako czynnością bez
przedmiotu i bez podmiotu – jakże więc wola może być owym kluczem do poznania
specyfiki rzeczywistości pozafenomenalnej ? Otóż Schopenhauera nie interesuje
tak bardzo wola sama w sobie, lecz przede wszystkim wola
uprzedmiotowiona, a więc wola immanentnie zawarta w przedmiotach
przedstawieniach, sprowadzona do czasowości i przestrzenności, nacechowana
indywidualnością, której nie miałaby jako wola w perspektywie noumenalnej. Wola
zatem przechodzi z wymiaru noumenu w wymiar zjawiska i jako fenomen obecna jest
w świecie równolegle do przedstawienia, a nawet w nim zawarta. Podmiot poznania okazuje się być także
podmiotem woli, a jednocześnie przedmiot poznania – przedmiotem woli.
W tym momencie powinniśmy zadać sobie pytanie o związek tych
ustaleń z tradycją filozoficzną i poszukać ich prawdopodobnych źródeł –
skojarzenie ze sobą myśli Schopenhauera i tych prądów kulturowych, które mają z
nią najwięcej wspólnego powinno uczynić poglądy frankfurckiego samotnika
bardziej przejrzystymi.
Już sam Schopenhauerowski postulat próby dotarcia do wiedzy
drogą zasadniczo odmienną od tych, którymi podążali jego poprzednicy
filozofowie, a u końca której spodziewamy się znaleźć Wiedzę o dwoistej naturze
poznania mającej mieć wpływ na optymalną postawę moralną i której aksjomaty
miałyby rościć sobie prawo do regulowania światopoglądu jednostki, nasuwa
skojarzenia z podobnymi postulatami wysuniętymi po raz pierwszy na terenach
dzisiejszej Syrii, Palestyny i Turcji mniej więcej na przełomie I i II wieku (
wówczas wschodnie prowincje Imperium Rzymskiego ) a określanymi ogólnie mianem
filozofii i religijności gnostyckiej. Gnostycyzm powstał na zasadzie syntezy
niektórych dogmatów judaistycznych i wczesnochrześcijańskich, łączył
pierwiastki eschatologiczne ze swoistą
formą wiedzy ezoterycznej, a także motywy orfickie i mistykę żydowsko –
aleksandryjską, zaś wiedza owa ( gnosis ) rozumiana była jako oświecenie
udostępniające zawartemu w ciele ( soma ) pierwiastkowi boskiemu ( pneuma
) możność uwolnienia się z więzów materii i ponowne osiągnięcie idealnej
czystości w świecie duchowym. Gnostycyzm wprowadza zasadnicze dualistyczne
różnicowanie i wyraźne wartościowanie elementu cielesnego i duchowego – ciało i
w ogóle materia ( cały świat fizyczny ) jest pojmowany jako „więzienie”,
„grób”, miejsce upadku tego, co czyste, boskie i doskonałe. „Pogrążona w ten
sposób w duszy pneuma, będąc w stanie wymagającym odkupienia, jest nieświadoma
siebie, odrętwiała, pogrążona we śnie lub odurzona trucizną świata. Krótko
mówiąc jest ona „nieświadoma”. Jej przebudzenie i wyzwolenie dokonuje się
dzięki „wiedzy””[10].
Zdobycie pełnej Wiedzy o tym faktycznym stanie gwarantować miało zbawienie i
zjednoczenie pneumy z ( pojmowaną na ogół na sposób zbliżony do
platońskiego ) „Jednią”.
Wydaje się, że szczególnie jaskrawe zbieżności pomiędzy tezami
Schopenhauera a poglądami gnostyckimi odnajdziemy przyglądając się równocześnie
koncepcji uprzedmiotowienia woli wedle zasady principium individuationis,
a nauczaniem o emanacji świata fizycznego z bytu doskonałego wraz ( w
odniesieniu tak do Schopenhauera jak i do gnostyków ) z konsekwencjami
etycznymi tego faktu, nauczaniem zwłaszcza takich przedstawicieli gnozy jak
Szymon Mag z Samarii, Bazylides oraz Walentyn. Nie zagłębiając się w szczegóły
tych nauk, możemy stwierdzić, iż zasadniczym ich rdzeniem jest przeświadczenie
o istnieniu bytu doskonałego ( „Niezrodzony Ojciec Wszechrzeczy” u Bazylidesa,
„Bythos” – ozn. „Głębia” – u Walentyna, a u Szymona – on sam jako
inkarnacja Boga Najwyższego. ), który skutkiem samopoznania emanuje ze siebie
kolejne ( niższe od siebie ) stopnie bytu, by w ostateczności przyczynić się do
kreacji materialnego świata będącego zarazem najniższym szczeblem w owej
ontologicznej hierarchii. W. Myszor podsumowuje ( na podstawie ustaleń kongresu
w Messynie ), iż „wspólnym mianownikiem” gnostycyzmu jest pojęcie upadku,
degradacji istoty doskonałej. „Ostateczny kres tej degradacji, często
nazywany „Sophia” lub „Ennoia”, był czynnikiem stwórczym, choć nie zawsze
bezpośrednio, świata widzialnego. „Sophia” lub „Ennoia” jest w świecie i
jednocześnie pragnie się z niego uwolnić”[11].
Rozwijając tę koncepcję gnostycy doszli do przekonania, że istoty ludzkie, jako
jeden z elementów świata, zawierają w sobie część bóstwa ( w postaci duszy, pneumy
), która czyni je nieśmiertelnymi i daje obietnicę odrodzenia w doskonałej
postaci. Jednak gnoza nie jest dostępna wszystkim – wiedzę o Bogu posiadają
tylko nieliczni wybrańcy; niektóre systemy gnostyckie ( np. u Walentyna ) a
także manicheizm wyraźnie wskazywały, że ludzie pozbawieni pierwiastka pneumatycznego ulegną
unicestwieniu, a zbawienie przez oświecenie osiągną tylko ci, którzy będą
prowadzili odpowiedni tryb życia ( co często oznaczało przybieranie skrajności
od ascezy po wyuzdanie ). Odnosząc do wczesnego chrześcijaństwa i wykazując
pokrewieństwo z mainicheizmem gnostycy postrzegali świat dualistycznie jako
swego rodzaju pole bitwy pomiędzy pierwiastkiem dobra a złem ( vide manicheizm
) często wierząc, że świat, w którym żyjemy jest dziełem „złego demiurga” i
tylko przez uwolnienie się z niego można pozyskać szczęście wieczne.
Teorię emanacji podejmuje i rozwija w III w. Plotyn, który również
( choć sam stara się temu zaprzeczać ), nie pozostaje obojętny wobec tradycji
gnostyckiej. U podstaw filozofii Plotyna leży ( zbliżone do Platońskiego a może
i pitagorejskiego ) pojęcie „Jednego”.
„Jedno” jest doskonałością samą w sobie, która kontemplując siebie tworzy (
emanuje ) swoje „odbicie” ( u Plotyna Umysł – Nous ), które nie jest z
nim tożsame, a w którym „Jedno” ogląda siebie. „Albowiem Jedno jako
doskonałe przelało się niejako i ten Jego nadmiar sprawił coś innego, a to, co
zaistniało, zwróciło się ku Niemu i się wypełniło i stało się Je widząc, i to
jest Umysł”[12],
czytamy w „Enneadach”. Nie powinno być zaskoczeniem, jeżeli analizując
koncepcję uprzedmiotowienia woli u Schopenhaurea natrafimy na relację łączącą
ją z poglądami gnostyków i poniekąd Plotyna.
Otóż Schopenhauer pisze, że wola uprzedmiotawia się (
obiektywizuje ) w świecie wychodząc ze swej amorficznej bytności samej w sobie
i stając się immanentną w przedmiotach świata jako przedstawienia. Z wymiaru
noumenalnego wola wkracza w uprzedmiotowienie i określa siebie narzucając sobie
kategorie dostępne podmiotowi w doświadczeniu świata jako przedstawienia.
Wola w stanie czystym, noumenalnym ma u Schopenhauera podobne
monistyczne atrybuty, jak Bythos Walentyna czy „Jedno” Plotyna. Cechuję ją
więc przede wszystkim jedność właśnie. „Jeśli teraz tą rzeczą samą w sobie
jest wola (...) to jeśli rozpatrywać ją jako taką i w oderwaniu od jej
zjawiska, to leży ona poza czasem i przestrzenią, a zatem nie zna żadnej
wielości, czyli jest j e d n a ; ale,
jak już powiedziano, nie tak, jak jednym jest indywiduum lub pojęcie, lecz jak
coś, czemu obcy jest warunek możliwości wielości,principium individuationis.
Wielość rzeczy w przestrzeni i czasie, które razem stanowią przedmiotowość, nie
dotyczy więc woli i pozostaje ona nie bacząc na nią [ wielość rzeczy ]
niepodzielna”[13].
W dalszym ciągu swych rozważań dochodzi Schopenhauer do bardzo
dla nas ważnego zagadnienia uprzedmiotowienia jednej woli, czyli jej swoistej
pluralizacji. Otóż jego zdaniem wola sama dąży do uprzedmiotowienia,
samookreślenia. „Przedmiot pojawia się wtedy, kiedy wola przestaje być
amorficzna i staje się wolą określoną”, pisze prof. Garewicz. „Przez
samookreślenie wola ulega zróżnicowaniu. Jej jedność przekształca się w
wielość, jej jednorodność – w różnorodność. Powstaje świat jednostkowych
przedmiotów. Każdy z nich podlega zewnętrznym oddziaływaniom, każdy też reaguje
na nie w specyficzny, sobie właściwy sposób. W tej reakcji pojawia się dążenie
do własnych celów, czyli wola upostaciowiona w danym przedmiocie”[14]. Jak
widzimy proces ów żywo przypomina zasadę degradacji bytu doskonałego i emanacji
świata materialnego z jego jedności – status ontologiczny i metafizyczny woli w
filozofii Schopenhauera jest bliski statusowi pojęcia Jedni, o której pisze
Plotyn oraz Bogu Najwyższemu – „Głębi” w gnostycyzmie. Schopenhauer stwierdza wyraźną analogię
pomiędzy poszczególnymi stopniami uprzedmiotowienia woli a ideami platońskimi (
„Świat jako... par.25, str. 216 ), podobnie też jak Platon ( i gnostycy )
zakłada swoistą hierarchizację przedmiotów; „Na najniższym szczeblu
uprzedmiotowienia woli występują najogólniejsze siły natury, które po części
objawiają się w każdej materii bez wyjątku”[15].
Kolejnymi szczeblami tej drabiny są więc świat roślin, świat zwierząt, a
wreszcie człowiek. Wola zobiektywizowana w danym przedmiocie nie pozostaje
wszak bynajmniej bierna; co więcej – okazuje się, że skutki principium
individuationis są dla świata i jedności fatalne. Wola obecna w
przedmiotach stymuluje ich zmienność, dążność, chcenie, oraz ogólnie wszelkie
akty wolitatywne, a wreszcie – powoduje
starcie i konflikt. „Wszędzie w przyrodzie widzimy więc na zmianę spór,
walkę i zwycięstwo, a w tym właśnie rozpoznamy istotny dla woli rozdźwięk z
samą sobą. Każdy szczebel obiektywizacji woli odmawia innemu prawa do materii,
przestrzeni i czasu”[16].
Jednocześnie Schopenhauer nie zapomina, że konflikty owe nie mogą być odnoszone
do samej woli, do woli jako takiej, gdyż jest ona noumenem, jest jednością,
spór zaś i walka rozgrywa się wyłącznie na płaszczyźnie jej obiektywizacji,
czyli w sferze świata jako przedstawienia. W tym właśnie kontekście spotyka
także człowieka...
Wagę owego spostrzeżenia podkreśla w swojej pracy L. Miodoński
pisząc, że oto znajdujemy najpełniejsze uzasadnienie słynnego
Schopenhauerowskiego pesymizmu – świat jako przedstawienie jest z gruntu zły,
jest pełen cierpienia, absurdalny. Miodoński szuka też źródeł metafizyki
Schopenhauera w poglądach wielkiego mistyka śląskiego z przełomu XVI i XVII w.,
Jakoba Boehmego. W swoich dziełach Boehme uznaje za podstawę całego bytu pewien
czynnik niezmienny, wyabstrahowany z czasoprzestrzeni, określany jako „Ungrund”.
„Ungrund – prapodstawa – nie jest niczym innym, jak ciszą bez istoty. Jest
to wieczny spokój, żadnego podobieństwa z niczym (...) Ta bezdenna wola zwie
się wiecznym Ojcem”[17],
pisał Boehme. U tego wielkiego mistyka właśnie Ungrund jest jednością, z której
wychodzi wielość rzeczy, a to poprzez wolę poszukującą samorealizacji. Boehme
jako mistyk nazywa ową podstawę Bogiem Ojcem, zaś pierwszą jej emanację
utożsamia z Synem. Należy zwrócić uwagę, że wielu Ojców Kościoła powoływało się
( oczywiście nie wprost i nie dosłownie ) na Plotyna właśnie czyniąc ( widoczne
dla nas ) paralele pomiędzy plotyńskim „Jednym” i Nousem, a Bogiem Ojcem
i jego najdoskonalszą, pierwszą emanacją – Synem, Chrystusem. Okazuje się, że
zarówno o gnostyków, u Plotyna i Boehmego, jak i wreszcie u Schopenhauera
występują znamienne zbieżności w rozumieniu owego rozszczepienia doskonałej, pozaczasowej
jedności na poszczególne uprzedmiotowienia jej, emanacje. Degradacja,
„opuszczanie się” jedności coraz to niżej po drabinie bytu staje się efektem
bezpośrednim cierpienia w tak powstałym świecie materialnym. W par. 54 swego
dzieła filozof wyraźnie określa świat jako zwierciadło postawione przed wolą, w
którym przegląda się ona poznając siebie samą, a najpełniejszym wyrazem tego
procesu staje się człowiek. Wola nie tylko „przegląda” się w świecie
przedstawienia, ale i podtrzymuje jego egzystencję – „gdy istnieje wola,
będzie też istniało życie, świat”.
Okazuje się, ze wola uprzedmiotowiona w człowieku staje się
przyczyną jego cierpienia – przestała być bowiem wolą czystą, a zaangażowała
się w przedmiot, czego konsekwencją jest długa, ponura lista wszelkich
duchowych i cielesnych rozterek, z jakimi człowiek się boryka, a więc np. popęd
płciowy, namiętna miłość, zazdrość, zawiść, nienawiść, strach, ambicja,
chciwość, choroba itp. Także poczucie przesytu i nudy. Wola uprzedmiotowiona –
upadła – staje się niczym innym, jak tylko pożądaniem, chceniem, dążeniem do
zaspokojenia, staje się wolą życia. „Świat jako całość jest nie do
uratowania. Wola, przechodząc ze stanu noumenalnego w fenomen, wprawiła w ruch
niekończący się proces. W akcie obiektywizacji zatracony został pierwotny stan
jedności. Tylko człowiek, jako szczególnego rodzaju indywiduum, władny jest
dokonać czynu negacji woli, wyjść poza błędne koło działania i chcenia”[18],
komentuje Miodoński.
Wątki gnostyckie są oczywiste – w obu wypadkach spotykamy się z
pojęciem „podstawy bytu”, która jest
pozaczasową i niematerialną „Głębią”; emanuje ona – uprzedmiotawaiając
się – ze siebie świat widzialny, ale tym samym zatracona zostaje jej zasadnicza
jedność i tak rodzi się konflikt; wola –
monada noumenalna – stacza się do poziomu przedmiotów i staje się chceniem,
działaniem, a te z kolei zyskują statut „grobu”, „więzienia” tego, co doskonałe
i czyste. „Zło uwikłane w tworzenie przeniosło się na wszystkie składniki i
porządek zdarzeń w świecie. Całe istnienie świata jest więc złem. Dlatego
gnostycy czuli się obco w tak rozumianym świecie (...) gorąco pragneli
wyzwolenia się spod jarzma świata, uciążliwego
dyktatu materii i czasu”[19].
Wola w fenomenie jest uwięziona tak samo, jak ennoia czy sophia w
świecie materii. Dopiero człowiek może być w stanie rozpoznać zastaną kondycję
metafizyczną i podjąć próbę przełamania ontologicznego kryzysu.
Jednak aby analogia była pełna, musimy upewnić się o stosunku
Schopenhauera do możliwości rozpoznania znaczenia woli w indywiduum – a innymi
słowy ustalić, czy w jego systemie napotkamy na ślad ezoterycznego, elitarnego
charakteru znamiennego dla gnozy. Jak wiemy u gnostyków oświecenie równoznaczne
ze zdobyciem wiedzy o boskich tajemnicach nie było czymś ogólnodostępnym, gnoza
przysługiwała albo tylko predestynowanym, albo też stawała się owocem
długotrwałych rytuałów inicjacyjnych, tak więc ostateczna iluminacja
uzależniona była od specyficznych, kontemplacyjnych procesów poznawczych i
doświadczania w sobie obecności pneumy, uświadamiania sobie tożsamości z
nią. Okazuje się, że także Schopenhauer przedstawia nam swoją koncepcję jako
filozofię swoiście elitarną. W ten sposób napotykamy na koleją ważną analogię
łączącą go z gnostykami. „Jeśli Schopenhauer mówi o odkryciu przez podmiot
poznający woli jako noumenu, jako prazasady i siły motorycznej świata, ma na
myśli wyłącznie geniusza, który jest do tego aktu w specjalny sposób
predysponowany. Odkrycie woli jest jedynie pierwszym etapem „prawdziwej”
filozofii. Cały sens tej filozofii sprowadza się do negacji świata
przedmiotowego i przezwyciężenia na drodze moralnego doskonalenia
niedoskonałości obiektywnego świata jako świata woli”[20].
Jeżeli jest tak, jak pisze L. Miodoński ( a przekonać się możemy na kartach
„Świata jako...” ), to paralele gnostyckie widoczne są jak na dłoni...
Autor „Parerga und Paralipomena” zawsze odnosił się do ogółu
ludności z pogardą – był mizantropem, samotnym, zjadliwym szydercą, nie krył
swojej krytyki; często wyraża się o znacznej większości ludzi jako „efektach
masowej produkcji natury” a uczucia swe przelewał na ukochane pudle ( każdy
pudel nosił imię Atma, co w sanskrycie oznacza „Duch świata”... ); uznawał, że
„nie chciałby żyć, gdyby nie było psów, które są inteligencją bez ludzkiego
udawania i czyste jak szkło”[21].
„Albowiem tylko u niewielu ludzi wystarcza samopoznanie,
które przenika principium individuationis i najpierw przynosi w pełni dobrą
intencję i powszechną miłość do ludzi, a wreszcie pozwala poznać wszystkie
cierpienia świata jako własne, by doprowadzić do zaprzeczenia woli”[22]. Ten
ważny fragment zawiera przynajmniej trzy istotne dla nas przesłanki. Otóż po
pierwsze myśliciel stwierdza kategorycznie, iż tylko nielicznym udostępnione
jest poznanie szczebla wystarczającego by rozpoznać prawdę o woli, o woli
życia. Po drugie samopoznanie owo oznacza głęboką przemianę wewnętrzną całego
indywiduum ( które rozpoznaje cierpienie swoje jako cierpienie świata ) a
wreszcie pada sugestia konieczności zanegowania, zaprzeczenia woli życia, co
uwalania jednostkę od problemu cierpienia wywołanego wolą życia i
determinowanymi przez nią popędami, działaniami.
„Geniusz albo inaczej „czysty pomiot poznania” poznaje same
idee, czyli wieczne formy, w jakich uprzemiotawia się wola. Istota tego
poznania sprowadza się do kontemplowania, do „czystej obserwacji”, wolnej od
spełnienia własnych wolitatywnych celów. (...) Predyspozycje do tego
intelektualnego czynu nie płyną z zewnątrz, ze świata przedmiotowego, lecz są
immanentną właściwością geniusza. Można zaryzykować twierdzenie, że genialność
w tym ujęciu byłaby genetycznie wpisana w podmiotowość, byłaby „łaską”
udzieloną tylko niewielu. Stąd skrajny elitaryzm filozofii Schopenhauera”[23].
Czy można zaryzykować twierdzenie, że w filozofii Arthura
Schopenhauera napotykamy współczesną, nowożytną wersję gnostycyzmu i w ogóle
koncepcję gnozy wyrastającą z pnia starożytnej mądrości Bliskiego Wschodu ?
Liczne nawiązania do myśli indyjskiej, do buddyzmu są oczywiste i widoczne ( o
czym jeszcze powiemy ), nie ulega również kwestionowaniu głęboki związek
Schopenhauera z Platonem, Kantem, Schellingiem i współczesnymi mu
przedstawicielami klasycznej filozofii niemieckiej. Analizując treść „Świata
jako...” niejednokrotnie stykamy się także z odwołaniami do średniowiecznej
mistyki niemieckiej – sam autor pisze o Angelusie Silesiusie i Mistrzu
Eckharcie z uznaniem, posługując się ich poglądami jako argumentami na rzecz
własnej filozofii. Podobnie silny jest wspomniany już wpływ J. Boehmego. Czy to
jednak wszystko ? Czy to pełna lista źródeł, z jakich czerpie myśl
Schopenhauerowska ? Pisma gnostyckie nigdzie nie są przywoływane w jego
dziełach, on sam nie przyznaje się do wpływu, jaki mogliby na nim wywierać
Bazylides, Marcjon czy Walentyn... A mimo to klimat gnostycyzmu przenika system
wielkiego filozofa niemieckiego – zwłaszcza silnie zarysowuje się wtedy, gdy
Schopenhauer stara się charakteryzować wolę, gdy pisze o jej uprzedmiotowieniu
i konsekwencjach jakie ono powoduje. Kiedy on sam stwierdza wyraźnie: „Krzyczano,
że filozofia moja jest melancholijna i nie przynosi pociech; polega to jednak
tylko na tym, że zamiast bajać o przyszłym piekle jako karze za grzechy,
wykazałem, gdzie jest wina, tj. na świecie, musi też być piekło swego rodzaju”,
nie sposób nie czynić odniesień do religii gnostyckiej, gdzie podobnie świat, w
którym żyjemy uznawany jest za przyczynę zła i swego rodzaju piekło. Napotykamy
w jego dziełach ten sam gnostycki pesymizm, znudzenie i wręcz obrzydzenie
światem materialnym, pełnym bólu i absurdalnego cierpienia. Co więcej –
jednakie są źródła tego cierpienia: zawsze stanowi je proces określenia tego,
co nieokreślone, pluralizacji tego, co jest jednym, uprzedmiotowienia tego, co
jest samo w sobie. Schopenhauer nie traktuje woli w kategoriach boskich – ale
miejmy na uwadze, że podobnie czynią gnostycy: byt najwyższy, doskonały może
być w ich naukach tylko pośrednio kojarzony z Bogiem, najczęściej określany
jest tylko jako To, co nieokreślone i co może być ujęte jedynie
kategoriami teologii negatywnej. Znamienny jest związek człowieka z owym
immanentnym pierwiastkiem pneumatycznym zawartym w jego strukturze; u gnostyków
rozpoznanie swojej prawdziwej natury i przezwyciężenie jej „zanieczyszczonych”
elementów jest warunkiem prawdziwej gnozy – podobnie u Schopenhauera zanegowanie
woli życia i ascetyczne wycofanie się z czynności jej podporządkowanej jest
jedyną drogą przezwyciężenia cierpienia i osiągnięcia spokoju w swoiście
rozumianej nirwanie...
W tej materii daje do myślenia porównanie streszczeń dwóch
pozornie odległych koncepcji filozoficznych – ujęcie poglądów Schopenhauera
przez L. Miodońskiego oraz podkreślenie fundamentalnych zasad myśli gnostyckiej
przez dr A. Jocza. Otóż Miodoński pisze, że podstawowymi przesłankami dla
filozofii frankfurckiego myśliciela są następujące twierdzenia: „1. Świat ze
swojej natury jest zły i owo immanentne zło rozciąga się na całą sferę bytu
łącznie z człowiekiem. 2. Człowiek jest jedynym elementem bytu, upoważnionym
dzięki rozumowi do przeniknięcia struktury zła. 3. Rozpoznanie natury bytu ma
charakter moralny i determinuje indywidualną przemianę osobowości”[24].
Tyle dr L. Miodoński o Schopenhauerze. Posłuchajmy teraz dr A. Jocza o
gnostykach: „Gnostycy żywili
przekonanie, że świat jako dzieło Demiurga jest tworem nieudanym. Dla Maniego
kojarzył się jednoznacznie z więzieniem, w którym Król Ciemności zamknął
cząstki Światła (...) Generalnie gnostycy postrzegali świat jako „nędzną celę
Stwórcy”, błotnisty dół, bagno, w którym grzęźnie Światło – Dusza (...) Gnoza
to wiedza umożliwiająca duszy poznanie jej boskiej przeszłości i przynosząca
zbawienie, czyli pouczająca, w jaki sposób powinna odnaleźć drogę wiodącą ku
wyzwoleniu z niewoli złego, materialnego świata”[25].
Natomiast badacz gnostycyzmu, M. Brumlik, wprost nazywa Schopenhauera
nowożytnym gnostykiem ( notabene do spadkobierców gnozy zalicza także R.
Wagnera, zafascynowanego filozofią Schopenhauera, oraz C.G. Junga ). Pisze, że
„Schopenhauer wie, że ze swoim apelem o zanegowanie woli życia, w swojej
polemice przeciw judaizmowi i w swoim wezwaniu do ascezy miał swych
prawdziwych, właściwych poprzedników w gnostykach. Już w dziele „Świat jako...”
przyznaje im, że rozumieli duch Nowego Testamentu lepiej niż Ojcowie Kościoła”[26].
Próba osadzenia filozofii Schopenhauera pośród spadkobierców
ideologii gnostyckiej wyda się zapewne z początku mało zrozumiała, lecz
warto mieć na uwadze, iż gnostycyzm,
choć nigdy nie wszedł do europejskiej tradycji filozoficznej jako element
trwały i klasyczny pozostając zawsze na jej obrzeżach i utożsamiany najczęściej
ze swoistą „egzotyką” kulturową, wywarł znaczący wpływ nie tylko na
Schopenhauera. Choć poglądy gnostyków nie ewoluowały do rangi jednego z nurtów
„oficjalnej” myśli europejskiej, z pewnością oddziaływały przez wieki nie
wprost, nie bezpośrednio wpływając na filozofów i myślicieli tej klasy, co
Pascal, Heidegger, Nietzsche, Jung. Tezę o paralelizmach spinających gnostycyzm
z współcześnie zdiagnozowanym nihilizmem i egzystencjalizmem lansuje między
innymi wybitny badacz i znawca gnozy, H. Jonas. W jego „Religii gnozy”
odnajdujemy wyraziste porównanie intelektualnej i duchowej atmosfery panującej
na wschodzie Imperium Rzymskiego w I – III w. kiedy to rozwinął się gnostycyzm
do mającej swe źródła w myśli Pascala ocenie kondycji jednostki w obliczu
milczącego, obojętnego świata fizycznego, w który obdarzona świadomością
jednostka jest bez racji wrzucona. Określenia takie jak „wrzucenie”, „bycie
ciśniętym” w absurd, w nieskończoność są znamienne właśnie dla Pascala oraz
Heideggera, koryfeuszy egzystencjalizmu i kontestatorów europejskiego
nihilizmu. „Odczytanie gnostycyzmu przez pryzmat egzystencjalizmu, tak
znakomicie usprawiedliwione swym hermeneutycznym sukcesem, skłania do
naturalnego dopełnienia przez „gnostyckie” odczytanie egzystencjalizmu”[27],
pisze Jonas. Według niego dramatyczne odkrycie samotności, absurdalności,
alienacji człowieka w obliczu świata natury doprowadza obecnie do wniosków
nihilistycznych zapowiedzianych przez ogłoszenie „śmierci Boga” przez
Nietzschego i realizowanych przez egzystencjalistów, wniosków bardzo zbliżonych
w swej zawartości treściowej do tych sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Sam co
prawda zwraca uwagę na istnienie różnic ( „Człowiek gnostycyzmu rzucony jest
we wrogą, antyboską, a więc i antyludzką naturę, człowiek nowożytny – w naturę
obojętną” ), niemniej jego interpretacja wydaje się zasadniczo słuszna i
otwiera drogę do dalszych badań nad zasięgiem oddziaływania gnostycyzmu na
kulturę i filozofię europejską. Nie jest wcale wykluczone, że związki pomiędzy
nim a myślą Schopenhauera są przynajmniej tak samo silne jak te łączące gnozę z
egzystencjalizmem, na które wskazuje w swym dziele Jonas.
Wspominaliśmy jednak niejednokrotnie, że Schopenhauer zwraca
także baczną uwagę na myśl starożytnych Indii oraz buddyzm. Jeżeli gnostycyzm
wiąże się z jego metafizyką woli, to gdzie miejsce dla „Upaniszad” i nauczania
Buddy ?
Otóż Schopenhauer porusza się po gruncie gnostyckim tak długo,
jak długo pisze o świecie jako woli i przedstawieniu. Kiedy jednak zaczyna
zastanawiać się nad konsekwencjami odkrytej przez siebie gnozy, zwraca się ku
Dalekiemu Wschodowi. W tym miejscu kończy się jego analogia do gnostycyzmu –
różnicą pomiędzy nim a np. Szymonem Magiem lub Walentynem jest głównie to, że
Schopenhauer nie stwierdza za nimi, jakoby rozpoznanie przez indywiduum swej
kondycji miało zapewnić realne zbawienie – inaczej niż gnostycy, skazuje świat
na zagładę, nie widzi możliwości jego naprawy, jest konsekwentnym pesymistą.
Gnostycy zawsze angażują do swojej nauki jakąś eschatologię i mesjanizm –
prędzej czy później Bythos lituje się na ennoią, Jedyny zsyłą
swego Syna by pokonać Złego Demiurga – u Schopenhauera nie ma niczego takiego.
Cóż można więc uczynić w tym absurdalnym i pełnym cierpienia świecie ( a co i
tak dostępne jest tylko nielicznym ) ? W tym momencie filozof zwraca się ku
naukom Buddy, ku „Wedom” i „Upaniszadom”.
4. Etyka
Schopenhauera a buddyzm i hinduizm
„Cechą rzeczy tego świata, zwłaszcza zaś świata ludzkiego,
jest nie tyle – jak się często powiada – niedoskonałość, co raczej wypaczenie:
w sferze moralnej, intelektualnej, fizycznej, we wszystkim”[28].
Co można powiedzieć o możliwościach jakimi dysponuje człowiek
egzystujący w takim totalnie wypaczonym świecie ? Schopenhauer, mówiąc
najogólniej, stoi na stanowisku, iż tylko nieliczne jednostki – jednostki
genialne – zdolne są do przyjęcia takiej postawy, która może zagwarantować im
wycofanie się ze świata cierpienia i wyzwolić spod władzy fatalnych popędów i
działań determinowanych wolą życia. Jak już wiemy, Schopenhauer jest radykalnym
pesymistą – nie wierzy w powszechną paruzję, w zbawienie, w naprawę świata. Nie
oznacza to przecież, że jest nihilistą i nie ma żadnej recepty na cierpienie,
bynajmniej. Nauka o moralności, współczuciu, wyrzeczeniu i ascezie zajmuje
poczesne miejsce w filozofii autora „Świata jako woli...” – szansę upatruje on,
jak można się spodziewać, w przemianie perspektywy z jakiej następuje poznanie,
w przemianie wymiaru doświadczenia i zastąpieniu podporządkowania się woli –
woli życia – zanegowaniem jej. Mianem geniusza określa te jednostki, które w
swoim poznaniu odrzucają jakiekolwiek zaangażowanie intelektualne i wolitatywne
na rzecz poznania czystego, pełnego i wolnego od imperatywu spełniania
zachcianek woli. Podmiot poznający ( genialny ) może oderwać się, wyabstrahować
się z tego wszystkiego co w jakiś sposób determinuje jego poznanie – a
najdoskonalszym narzędziem temu służącym ma być sztuka.
Kontemplacja sztuki umożliwia poznania czyste, czystą
obserwację. Tutaj również Schopenhauer odwołuje się początkowo do Kanta uznając
piękno za kategorię niezależną od woli i chęci – estetyczna percepcja dzieła
sztuki i zawartego w nim piękna wolna jest od jakichkolwiek determinant; „Piękno
z samej swej istoty eliminuje wszelką wolę, wszelkie chcenie, czyni, że
poznający podmiot w konfrontacji z pięknem, będącym składnikiem dzieła sztuki,
niejako automatycznie staje się czystym podmiotem poznania. Wola przestaje
istnieć”[29].
Za sztukę najwyższą i najbardziej sprzyjającą kontemplacyjnemu
zarzuceniu pobudek woli uznaje Schopenhauer bez żadnych wątpliwości muzykę –
„Muzyka wcale nie jest jak inne sztuki odbiciem idei, lecz samym odbiciem
woli, której idee są obiektywizacją, dlatego działanie muzyki jest o wiele
silniejsze i bardziej wyraziste niż u innych sztuk, gdyż te są tylko cieniem,
muzyka zaś istotą”[30].
Filozof uważa, że obcując z dziełem muzycznym geniusz najbardziej zbliża się do
upragnionego ideału woli czystej, woli samej w sobie, woli
nieuprzedmiotowionej, nieokreślonej, jako że muzyka, podobnie jak czysta wola,
pozostaje poza czasem i przestrzenią, poza ograniczeniami mowy – to, co wyraża
muzyka, jest czyste: czyste emocje – czysta wesołość, smutek, pasja – nie
zapośredniczone czymkolwiek, np. językiem, barwą, kształtem – i, co najważniejsze,
wolne od chcenia, pożądania, działania. „Z tego, że u geniusza sposób
poznania oczyszczony jest zasadniczo od wszelkiego chcenia, wynika też, iż jego
dzieła nie wyrastają z zamiaru ani samowoli, lecz że tworząc je kieruje się on
instynktowną koniecznością. Coś, co zwie się drgnieniem geniuszu, porą
wtajemniczenia, chwilą natchnienia, nie jest niczym innym niż wyswobodzeniem
się umysłu, kiedy ten, chwilowo uwolniony od służebności wobec woli, nie popada
teraz w bezczynność ani rozprężenie, lecz przez krótką chwilę jest (...)
najczystszy i staje się jasnym zwierciadłem świata”[31].
Filozof mówi o zbawczym, bo oczyszczającym momencie uniesienia twórczego
bardziej zbliżonego do pasywnej kontemplacji niż do planowego działania –
bierność taką osiąga się zaś jego zdaniem najpełniej poprzez obcowanie z
muzyką. Sam Schopenhauer pozostawał wierny swemu przekonaniu codziennie grając
w samotności na flecie.
A jednak kontemplacja sztuki nie jest jeszcze ostateczną formą
uwolnienia się indywiduum z niewoli woli życia. Okazuje się, że jedyną drogą
jest kategoryczne jej zanegowanie i odrzucenie – za czym idzie nakaz
wyrzeczenia się świata i działania w świecie, nakaz ascezy i pasywnej
kontemplacji. Myśliciel śmiało odwołuje się do pojęcia nirwany wkraczając tym
samym w sferę inspiracji myślą Dalekiego Wschodu.
W czwartej księdze swego fundamentalnego dzieła filozof
roztacza wizję zanegowania woli życia, proponuje ideał etyczny, którego
naczelnymi aksjomatami są współczucie ( współcierpienie ), asceza, wyrzeczenie
się popędów i odwrócenie od materialnego świata. Skoro wychodzimy od założenia,
rozumuje, iż przyczyną cierpienia jest
działanie, to być może ból egzystencji przezwyciężymy wstrzymując się od
działania i tym samym uwalniając wolę uprzedmiotowioną do postaci woli
noumenalnej ( a to znów przywodzi na uwagę poglądy gnostyckie ). Jest jednak
wyjątek – istnieje rodzaj działania wzbogaconego walorem dobra moralnego, a
jest nim współczucie. Współczucie rozumie Schopenhauer w kontekście
platońskiej anamnezy; otóż będąc świadkami cudzego cierpienia sami uświadamiamy
sobie własne cierpienie zabezpieczając się tym samym przed przeoczeniem
grożącego nam z jego strony niebezpieczeństwa. Wymiar współczucia (
współcierpienia ) ma także szerszy, bardziej metafizyczny wymiar – gdyż każda
jednostka cierpi ze względu na jedną i tą samą wolę, która uprzedmiotowiona
jest ( jedna i ta sama wszędzie ) w każdym indywiduum. Współczując człowiek
przenika strukturę bytu i unaocznia sobie konsekwencje principium
individuationis.
Drugim, bardziej dla nas w tej chwili interesującym aksjomatem
etyki Schopenhauerowskiej jest pojęcie negacji woli życia i wyrzeczenia.
Co ważne i niejednokrotnie uwypuklane – zdolność do owej negacji nie jest
dostępna każdemu; ma się ona do człowieka tak jak łaska w rozumieniu św.
Augustyna – jest akcydensem, jest jak świętość, której nauczyć się nie sposób.
Istnieją jednak tacy, którzy bogaci są owym akcydensem geniuszu – mogą oni
zdusić w sobie wolę życia, osiągnąć spokój ducha, szczęście w bierności. Jednym
z podstawowych wymogów jest tutaj samotność. „Całkiem sobą każdy może być
tylko dopóty, dopóki jest sam; kto zatem nie lubi samotności, ten nie kocha też
wolności, wolnym bowiem jest człowiek wtedy tylko, gdy jest sam”[32],
czytamy w „Aforyzmach o mądrości życia”.
Równie ważne jest powstrzymanie w sobie intencjonalności w
jakimkolwiek wymiarze – w ten sposób zmierzamy do ideału ascetycznego; asceta
staje się tożsamy z geniuszem. Ideał ten niewątpliwie więcej ma wspólnego z
tradycją indyjską, aniżeli platońską, nawet przy uwzględnieniu prezentowanych w
„Fedonie” cnót kontemplacyjnych. „Najważniejszym celem życia prawowiernego
hinduisty jest moksza, ostateczne wyzwolenie, rozumiane bądź jako swego rodzaju
zatracenie się w bezosobowym Absolucie, bądź też jako usunięcie przeszkód
stojących na drodze przejawienia się nieskalanej tożsamości i wiecznej chwały
duszy. Wątki te nie muszą być sprzeczne, o czym świadczą Upaniszady (...)”[33],
czytamy w pracy J. Marzęckiego poświęconej systemom religijnym i filozof.
Wschodu. Ale jednocześnie zachodzi pytanie – co jest celem wszystkich tych
praktyk ? Silna wydaje się pokusa, by słowa filozofa o wyrzeczeniu prowadzącym
wręcz do głodowej śmierci potraktować metaforycznie i spróbować przeniknąć ich
sens w odniesieniu do pierwiastków buddyjskich obecnych w jego pracach.
„W etyce hindusów (...) znajdują się w sentencjach i
regułach życia nakazy: miłości bliźniego z całkowitym odrzuceniem egoizmu;
miłości w ogóle nie ograniczonej tylko do rodzaju ludzkiego, lecz do
wszystkiego, co żyje;(...) odrzucenia wszelkiej własności, opuszczenia każdej
siedziby, wszystkich bliskich; najgłębszej, całkowitej samotności, spędzonej na
milczącej obserwacji...”[34].
Myśliciel sam często i ochoczo przyznaje się do inspiracji myślą indyjską i
buddyjską – w późnym wieku codziennie oddawał się lekturze „Upaniszad”. Przejął
ideał nirwany jako najdoskonalszego nakazu etycznego będącego ścieżką ku
szczęściu gwarantującą spokój ducha.
Zakończenie „Świata jako woli...” wypełniają ideały zapożyczone z braminizmu –
z buddyzmem filozof zapoznał się nieco później. To tam znalazł receptę na
ukojenie cierpienia – kontemplacja sztuki przez geniusza staje się wstępem do
roztopienia się przedmiotowej woli w doskonale pasywnej nirwanie.
„Gdzież leży źródło ludzkiego smutku, płaczu, bólu i agonii
? Czyż nie w powszechnej ludzkiej pożądliwości ? (...) Osiągnięcie pełnej
kontroli umysłu jest najtrudniejsze do uzyskania. Poszukujący Oświecenia
najpierw muszą się uwolnić od ognia wszelkich pożądań. Pożądanie jest niczym
szalejący ogień. Kto dąży do Oświecenia, ten musi unikać ognia pożądań, tak jak
człowiek niosący wiązkę siana unika iskry ognia”[35] –
tak głoszą nauki Buddy. Czytając słowa samego Schopenhauera nie można nie
dostrzec głębokiej wzajemnej styczności
tych koncepcji etycznych. O ile kontemplacja sztuki przynosi ukojenie
tylko na jakiś czas, o tyle nirwana wiedzie do pełni szczęścia: „Nie jest to
niespokojny pęd życiowy, triumfalna radość, jaka wypełnia tok życia chciwego
uciech człowieka (...) lecz niewzruszony spokój, głęboka cisza i radość
wewnętrzna, stan, na który kiedy staje przed oczami, nie możemy spoglądać bez
wielkiej tęsknoty, gdyż uznajemy go natychmiast za coś jedynie słusznego,
przewyższającego nieskończenie wszystko inne (...) Jak szczęśliwe musi być
życie człowieka, którego wola uległa ukojeniu nie na moment, jak przy
rozkoszowaniu się pięknem, lecz jest na zawsze ukojona, ba, zgasła zupełnie,
pozostawiając tylko tę ostatnią tlącą się iskrę, która zachowuje przy życiu
ciało i gaśnie wraz z nim”[36].
W ten sposób indywiduum osiąga szczęście i wielki spokój – nie
oznacza to, że zniesione zostaje zło i cierpienia w świecie, ale, jak zauważa
J. Garewicz, przestają być one dla indywiduum problemem – wznosi się on ponad
zło i cierpienie, a jego wyrzeczenie wyzwala go spod jarzma woli
uprzedmiotowionej, woli życia...
Inspirację braministyczne i buddyjskie wydają się
niekwestionowane – zdziwienie budzić może tylko, jak małą wagę przykładają do
nich znawcy Schopenhauera tej klasy, co Jan Garewicz – dla niego jedynym
źródłem nawadniającym system wielkiego filozofa są dzieła krytyczne Kanta i
ewentualnie nauka Platona o ideach. Ale nie sposób zaprzeczyć temu, o czym sam
Schopenhauer niejednokrotnie wspomina
- jego etyka jest nierozerwalnie
złączona z indyjską i to w newralgicznych punktach. Jeżeli natomiast chodzi o
związki jego ontologii z hinduską, to owszem, są obecne, choć mniej wyraźne.
Zbieżność polega na wspólnym przekonaniu o niezniszczalności prawdziwej istoty
człowieczej po śmierci przy jednoczesnym przekonaniu, iż świadomość nie jest po
śmierci możliwa. „Nie ma świadomości po śmierci (...) Wiedz, że
niezniszczalne jest to, co przenika przez cały wszechświat. Nikt nie może
zniszczyć tego, co nie podlega zmianom. Znikome są tylko ciała, w które
przyobleka się byt wieczny, niezniszczalny i niezmierzony”[37],
głosi „Bhagavadigta”, co koresponduje z zawartymi w „Parerga und Paralipomena”
słowami Schopenhauera „Po swej śmierci będziesz tym, czym byłeś przed swym
urodzeniem (...) Im dobitniej uświadomimy sobie kruchość, nicość i zakrawający
na marzenie senne status wszystkich rzeczy, tym wyraźniej jesteśmy też świadomi
wieczności naszej wewnętrznej istoty”[38]
Jedną z poważniejszych różnic jest natomiast, o czym nie można zapomnieć, brak
jakiegokolwiek związku pomiędzy obecną w hinduizmie i buddyzmie koncepcją
metempsychozy a filozofią Schopenhauera – osiąganie nirwany nie ma u niego na
celu wyrwania się z kręgu wcieleń, lecz tylko wyrwanie się spod jarzma woli i
zrzucenie ze siebie ciężaru powodowanego przez nią cierpienia.
Musimy mieć na uwadze, że Schopenhauer traktuje buddyzm i
hinduizm dość instrumentalnie – w parze z żywionym do nich entuzjazmem idzie
świadomość odmienności. Sens ich obecności w etyce autora „Świata jako...”
staje się dla nas jasny dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, że stanowią one
dopełnienie wątku gnostyckiego. Schopenhauer posługuje się religijnością
buddyjską wtedy, gdy jest mu ona niezbędna przy wskazaniu optymalnej metody
zwalczenia w sobie woli życia – ale sama metafizyka walki z nią ma charakter
gnostycki. Tam, gdzie potrzeba ustalić, w jaki sposób nastąpić może wyzwolenie
woli i powrót do stanu doskonałości, a gdzie gnostycy nie udzielili wyraźnych
odpowiedzi, tam wkracza buddyzm, pojęcie współczucia, wyrzeczenia i nirwany.
5. Podsumowanie
Jak oceniać znaczenie elementów znamiennych dla gnostycyzmu i
mądrości Wschodu w dziele Schopenhauera ? Prawdopodobnie najtrafniejszym
określeniem byłoby tu stwierdzenie, że filozof podejmuje owe starożytne wątki
asymilując, choć nie wprost, ich zasadnicze idee na gruncie nowożytnej myśli
zachodnioeuropejskiej. Mówiąc krótko – bardzo często Schopenhauer pisze o tym
samym, o czym nauczali gnostycy, Budda i mędrcy wedyjscy, ale posługuje się
nowożytnym, zachodnim aparatem pojęciowym. Wyraża on to, czego ze względu na
pewne bariery systemowe, pojęciowe i po prostu kulturowe nie wyrazili jego
poprzednicy, tudzież unowocześnia ich poglądy dostosowując do współczesnych
wymogów intelektualnych. Jednak jądro koncepcji pozostaje nienaruszone. Pojęcie
woli w rozumieniu Schopenhauera nie pojawia się ani u gnostyków ani u
indyjskich mędrców – a przecież widzimy, że wszyscy oni mówią o tych samych
zjawiskach, o tych samych konsekwencjach owych zjawisk. Wspólnym mianownikiem
pozostaje przekonanie o
a
) istnieniu w sferze niedostępnej normalnemu poznaniu jakiegoś bytu
pozaczasowego, nieokreślonego i będącego prazasadą rzeczywistości;
b
) o związkach zachodzących pomiędzy tą prazasadą a światem widzialnym,
rozumianym jako efekt jej swoistej degradacji; tak powstały świat przedmiotowy,
materialny jest niezmiennie zły, pełen cierpienia;
c
) naczelnymi nakazami etycznymi sprzyjającymi przezwyciężeniu cierpienia są
współczucie, wyrzeczenia i asceza;
d
) pełne szczęście osiągalne jest tylko na drodze jednostkowego przeżycia – oświecenia
– dostępnego tylko nielicznym i tożsamego z osiągnięciem stanu doskonałej
pasywności.
Wiele
przemawia za tym, by uznać Schopenhauera „nowożytnym gnostykiem” nawiązującym
także do myśli Wschodu. Okazuje się, że jego rzekomy gnostycyzm nie jest tylko
fragmentaryczny, lecz ujęty w ramy skończonego systemu metafizyczno –
etycznego, w którym ogromną wagę przypisuje się kategoriom woli, woli
uprzedmiotowionej i człowieka.
Swoistą „gnozę” Schopenhauera streścić można w sposób
następujący: wola jako rzecz sama w sobie jest uznawana za prazasadę, podstawę
ontologiczną bytu. Ale w efekcie principium individuationis, zasady
uprzedmiotowienia, wola zobiektywizowała się, uległa samookreśleniu i stała się
immanentną w przedmiotach wolą życia determinującą cierpienie i ból skazanego
na pożądanie, walkę i działanie świata. Dopiero człowiek jako jeden z elementów
świata jest jedyną formą obiektywizacji woli, w której sama wola ma możliwość
samopoznania; innymi słowy wola rozpoznaje siebie w człowieku, a zarazem człowiek
rozpoznaje wolę w sobie na zasadzie introspekcji, co jednak możliwe jest tylko
w wypadku jednostek genialnych, predysponowanych do doskonałego aktu
poznawczego. Następuje rozpoznanie, oświecenie. Tym samym przed wolą
uprzedmiotowioną ( w postaci człowieka ) otwiera się szansa odwrócenia principium
individuationis. O ile jednak starożytne nauki gnostyckie stosunkowo rzadko
wspominają o samej technice zdobycia wiedzy umożliwiającej zbawienie (
najczęściej mowa jest albo o oddaniu się rozpuście, albo o ingerencji istoty
najwyższej często w postaci Chrystusa ), to Schopenhauer prezentuje system
etyczny prowadzący bezpośrednio i do Wiedzy i do doskonałego szczęścia, a
wspomaga się w tym koncepcjami buddyjskimi i braministycznymi. To one stanowią
ową jakby praktyczną stronę osiągania doskonałości i zdobywania wolności od
cierpienia. W efekcie wstrzymania się od działania i pożądania na modłę
buddyjską i wedyjską następuje zanegowanie woli uprzedmiotowionej. Sama wola,
jaka rozpoznaje się pod postacią człowieka – człowiek okazuje się być
najdoskonalszą obiektywizacją woli – składa w ofierze własną przedmiotowość by
na powrót osiągnąć utracony wymiar noumenalny. Jednostka ludzka zostaje w pełni
utożsamiona z wolą a wyrzeczenie, stłumienie popędu płciowego, asceza, samotna
kontemplacja stają się wyrazami owej ofiary jaką wola poprzez człowieka i z nim
jednocześnie ( jako immanentna ) neguje, odrzuca swoje przedmiotowe wcielenie
by odzyskać stan amorficzny, pozaczasowy, pozaprzestrzenny, czysty, by znów
stać się wolą samą w sobie – prazasadą bytu. U niektórych gnostyków proces ten
można by wyrazić jako ostateczne odkupienie, samozbawienie przez samopoznanie –
ennoia powraca, wspina się ku bythosowi, „Głębi”, gdyż jest jego
emanacją i jego rozpoznanie siebie w tej emanacji warunkuje powrót do
pierwotnej doskonałości.
Bibliografia
A. Schopenhauer
„Świat jako wola i przedstawienie”, tłum. J. Garewicz, BKF Warszawa 1994
A. Schopenhauer
„Aforyzmy o mądrości życia”, tłum. J. Garewicz, wyd. Czytelnik Warszawa 2000
A. Schopenhauer
„Metafizyka życia i śmierci”, tłum. J. Marzęcki, wyd. Ethos Łódź 1995
J. Garewicz
„Schopenhauer”, Myśli i ludzie“, wyd. Wiedza Powszechna Warszawa 2000
L. Miodoński
„Wprowadzenie do filozofii A. Schopenhauera”, wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego,
Wrocław 1997
„Nauka Buddy”, tłum.
W. Kurpiewski Kraków 2000
W. Abendroth „Schopenhauer”, tłum. J.
Prokopiuk, wyd. Dolnośląskie Wrocław 1999
A. Jocz „Mistyka a
gnoza w myśli chrześcijańskiej“ Humanitora Poznań 1995
Plotyn „Enneady”, tłum.
J. Krokiwicz, wyd. Akme Warszawa 2000
M. Brumlik
„Gnostycy”, tłum. Ś. Nowicki, wyd. Uraeus Gdynia 1999
H. Jonas „Religia
gnozy”, tłum. M. Klimowicz, wyd. Platan, Kraków 1994
J. Marzęcki „Systemy
religijno – filozoficzne Wschodu”, wyd. Scholar Warszawa 1999
Artykuł recenzowany przez dra
Artura Jocza
[1] J. Garewicz „Schopenhauer”, WP Warszawa 2000, str. 11
[2] A. Schopenhauer „Świat jako wola i przedstawienie” t. I, tłum. J. Garewicz, BKL Warszawa 1994, str. 3
[3] J. Garewicz „Schopenhauer”..., str. 21
[4] cyt. za: L. Miodoński „Wprowadzenie do filzofii Arthura Schopenhauera”, Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1997, str. 15
[5] A. Schopenhauer „Świat jako...” t. I str. 32
[6] tamże str. 628
[7] tamże str. 630
[8] tamże, str. 171 - 172
[9] tamże, str. 173
[10] H. Jonas „Religia gnozy”, tłum. M. Klimowicz, wyd. Platan, Kraków 1994, str. 60
[11] W. Myszor „Na tropach tajemnej wiedzy” cyt. za: A. Jocz „Mistyka a gnoza w mysli chrześcijańskiej” , wyd. Humanitora, Poznań 1995 str. 13
[12] Plotny „Enneady” t. V, tłum. A. Krokiewicz, str.
[13] A. Schopenhauer „Świat jako...” t. I str. 214
[14] J. Garewicz „Schopenhauer”... str. 38 - 39
[15] A. Schopenhauer „Świat jako...” str. 218
[16] tamże, str. 242
[17] cyt. za: G. Wehr „Jakob Boehme”, tłum. J Prokopiuk, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 1999 str. 114i nast.
[18] L. Miodoński „Wprowadzenie...” str. 52
[19] A. Jocz „Mistyka a gnoza...” str. 66
[20] tamże, str. 48
[21] cyt. za: W. Abendbroth „Schopenhauer”, tłum. R. Różanowski, wyd. Dolnośląskie, Wrocław 1998. str. 160
[22] A. Schopenhauer „Świat jako...” str. 595
[23] L. Miodoński „Wprowadzenie...” str. 54
[24] L. Miodoński „Wprowadzenie...” str. 84
[25] A. Jocz „Mistyka a gnoza...” str. 66
[26] M. Brumlik „Gnostycy”, tłum. Ś. Nowicki, wyd. Uraeus, Gdynia 1999, str. 217 i nast.
[27] H. Jonas „Religia gnozy”... str. 339
[28] A. Schopenhauer „Pererga und Paralipomena”, „Suplement do nauki o cierpieniu świata” w zbiorze „Metafizyka życia i śmierci”, tłum. J. Marzęcki, wyd. Ethos 1995, str. 69
[29] L. Miodoński „Wprowadzenie...” str. 54
[30] A. Schopenhauer „Świat jako...” str. 304
[31] A. Schopenhauer „Świat jako...” t. II str. 546
[32] A. Schopenhauer „Aforyzmy o mądrości życia”, tłum. J. Garewicz, wyd. Czytelnik, Warszawa 2000, str. 173
[33] J. Marzęcki „Systemy religijno – filozoficzne Wschodu”, wyd. Scholar, Warszawa 1999 str. 121
[34] A. Schopenhauer „Świat jako...” str. 587
[35] „Nauki Buddy”, tłum. W. Kurpiewski, Kraków 2000, str. 107
[36] A. Schopenhauer „Świat jako...” str. 589 - 590
[37] „Bhagavadigta”, cyt. za: J. Marzęcki „Systemy...” str. 128
[38] A. Schopenhauer „Parerga und Paralipomena” w „Metafizyka życia i śmierci” str. 24