Andrzej Kocikowski
    Instytut Kulturoznawstwa
    Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu

 

 

Cyfryzacja wydawnictw akademickich jako preludium
do cyfryzacji rynku wydawniczego w Polsce.
Analiza wstępna.
[1]

 

  1. Od autora (półprywatnie):
  2. [ ... ]

    [ ... ]

    [ ... ]

  3. Wstęp:
  4. [ ... ]

    [ ... ]

    [ ... ] [2]

    [ ... ]

  5. Wprowadzenie:
  6. Celem głównym tego referatu jest przedstawienie mini-analizy pozwalającej z przekonaniem sądzić, iż przejście akademickiej produkcji wydawniczej na nośniki cyfrowe i radykalna zmiana systemu udostępniania ze zdecydowaną przewagą tzw. dostępu zdalnego, pozwala na zaoszczędzenie znacznych funduszy publicznych. W nowo powstałej sytuacji mogłyby one zostać użyte na rozbudowę infrastruktury informatycznej kraju, w tym - między innymi - na realizację programu "komputer dla każdego studenta", przybliżając w ten sposób realizację naszych słusznych aspiracji dotyczących tzw. społeczeństwa informatycznego.

    Jednym z celów pośrednich jest natomiast próba wykazania, iż wbrew pozorom główne bariery na drodze do realizacji powyższego nie mają natury mentalnej, lecz są czystej krwi barierami administracyjnymi. Aby nie być gołosłownym zapytam gromkim głosem, co mianowicie stoi na przeszkodzie, by ciało władcze jakim jest KBN jedną krótką decyzją administracyjną zrównało w prawach publikacje cyfrowe i papierowe?

    Rozpocznijmy od spraw oczywistych, tj. paru przypomnień, które należą co prawda do garnituru prawd trywialnych, lecz jakoś trzeba zacząć; może przynajmniej zakończenie będzie ciekawsze ...

    Książka należała, należy i mam nadzieję, że nadal należeć będzie do szeroko rozumianej kultury. Z punktu widzenia społecznej historii środków masowego komunikowania właśnie ona - książka rozpoczyna historię nowoczesnych mediów, [3] choć jej dzisiejsza pozycja na mapie (zwłaszcza zaś na rynku) współczesnych mediów nie jest już taka jak kiedyś.

    Proces wydawniczy zasadniczo przynależy do gospodarki, lecz jeśli założymy, że istnieje coś takiego, jak polityka kulturalna państwa, to nie jest to proces gospodarczy kierowany ślepym żywiołem rynkowym, lecz w części przynajmniej kontrolowany; zakładam, iż kontrola ta jest rozumna.

    Książka drukowana i proces jej wydawania od zawsze karmiły się papierem.[4] W zależności od formatu i objętości, przede wszystkim zaś nakładu, jeden tytuł zużywa[-ł] od 100 kg do 5 ton papieru; nie mamy dzisiaj pewności, czy każdy z nich - zwłaszcza wysokonakładowy - zasługuje[-giwał] na taki fawor.

    Książką i papierem, choć już na inny sposób karmiły się i nadal karmią biblioteki. To one, w części przypadków tylko dlatego, że są do tego zobowiązane mocą prawa, przyjąć muszą część tej papierowej masy, ułożyć na półkach, pieczołowicie opisać, a później wypożyczać. I przechowywać, przechowywać, przechowywać ...

    Zanim książki trafią do bibliotek, ktoś podejmuje decyzję o powołaniu do życia danego tytułu. Dzięki temu rynek wydawniczy zapełnia się kolorowymi okładkami, z których jedne zapowiadają wyciskający łzy romans, inne możliwość zostania milionerem w ciągu tygodnia, jeszcze inne naukę geografii na poziomie klasy V, zaś jeszcze inne pojednanie tożsamości z różnicą.[5] Krótko mówiąc, rynek wydawniczy zostaje pokawałkowany (literatura piękna, podręczniki szkolne, ..., etc.); jeden z kawałków, to książki akademickie.

    Rynek wydawnictw akademickich, na które składają się książki przeznaczone wyłącznie do dydaktyki (skrypty i podręczniki) oraz, a może przede wszystkim książki naukowe (monografie, prace zbiorowe i inne) to osobliwy fragment rynku wydawniczego. Publikacje z tego obszaru nie opuszczają wydawnictw w oszałamiających nakładach, jednakowoż - jak wszędzie - także i tu zadrukowuje się papier, zatem wszystko to, co - generalnie - dotyczy wydawania książek, dotyczy także wydawnictw naukowych. Jestem o tym głęboko przekonany.

    Proces wydawniczy (książki) zmienił się radykalnie wraz z pojawieniem się komputerów i tzw. składu komputerowego. Niewielu pewnie wie, iż za kilka lat obchodzić będzie można dwudziestolecie obecności składu komputerowego w Polsce. To oczywiście rzecz bez większego znaczenia, ale dla mnie osobiście, podejmującego w końcu pierwszej połowy lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku pierwsze poważne próby w odnośnej sprawie, warte jest pamiętania.

    Znacznie więcej osób wie, a w każdym razie słyszało, że rozwój technologii cyfrowych (sprzęt, oprogramowanie, nośniki, sieci komputerowe) pozwala na zrewolucjonizowanie rynku wydawniczego. Jeden (powtarzam: JEDEN) egzemplarz publikacji cyfrowej umieszczony w zasobach inteligentnego serwera może być czytany przez 1000 osób jednocześnie i niezależnie, bez względu na porę dnia i nocy; bez względu na to, gdzie te osoby przebywają.[6] Gdyby okazywało się to konieczne, ten sam egzemplarz publikacji cyfrowej może zostać zapisany na nośniku optycznym [7], np. tzw. wizytówce cyfrowej (6 cm x 8 cm x 2 mm, waga kilka gramów) i przemieszczać się z użytkownikiem nawet na Księżyc. Tylko z punktu widzenia szeroko pojętej ochrony środowiska, takie radykalne zmniejszenie zużycia papieru jest sprawą wartą zastanowienia. Nie wspominając o innych kwestiach, ale to już pozostawiam do późniejszego opracowania.

    Ważną cechą sporej części publikacji akademickich jest to, iż stosunkowo szybko "starzeją się", skutkiem czego - po jakimś czasie (5 - 10 lat) - mają większe znaczenie dla historyka (czegoś tam) niż głównego, aktualnego nurtu badań danej dyscypliny, nie wspominając o praktykach. Koszt wydania cyfrowego, radykalnie mniejszy od wydania papierowego (co szczegółowo wykażę później) pozwala minimalizować rozmaite inne koszty, także pośrednie, związane z tradycyjną przestrzenią biblioteczną i magazynowaniem; wiedzą o tym dobrze w Krakowie, bo świeżo wydano tu 100 mln złotych na nowy budynek Biblioteki Jagiellońskiej. Dlatego w Akademiach właśnie, na szczytach kultury i edukacji winien rozpocząć się proces cyfryzacji produkcji wydawniczej. Tu bowiem dojrzały jak nigdzie indziej wszelkie przesłanki koniecznej, głębokiej zmiany w sposobie patrzenia na to, czym jest książka, w jaki sposób winna być powszechnie dostępna i jaki może być jej koszt społeczny. Byłoby grubym błędem niedostrzeganie możliwości ofiarowywanych przez współczesne technologie cyfrowe. Tu nic nie trzeba wymyślać, nie trzeba prowadzić żadnych badań - to po prostu jest i trzeba tylko sięgnąć ręką.

    Akademie (wyższe uczelnie w kraju) są już w imponującym stopniu nasycone komputerami i proces ten ciągle trwa; sprzęt ten najczęściej kupowano i kupuje się ze środków publicznych. Tu więc, z uwagi na powyższe, stawać się może codziennością powszechne korzystanie z publikacji cyfrowych, a fakt ten poprawi znacznie wskaźnik rozumnego wykorzystania kosztownego sprzętu. Poprawić może wiele jeszcze innych spraw, ale więcej spróbuję napisać o tym w konkluzjach.

    Struktura referatu jest następująca: w pierwszej kolejności przyjmuję kilkanaście założeń dotyczących akademickiego rynku wydawniczego, które de facto przedstawiają jakąś tam średnią z rzeczywistych zdarzeń, czy procesów (gospodarczych). Następnie przeprowadzam wyliczenia, pokazujące skalę zużycia papieru, zapotrzebowanie na powierzchnię magazynową w bibliotekach, oszczędności na kosztach wydawniczych etc.; przy każdej okazji staram się pokazać wszelkie inne korzyści wynikające z cyfryzacji, zwłaszcza w wariancie dostępu zdalnego. Na zakończenia przedstawiam kilkanaście konkluzji ogólnych odnoszących się do rynku wydawniczego jako całości, wskazuję w jaki sposób cyfryzacja rynku wydawniczego pozytywnie skutkować może dla poprawy infrastruktury informatycznej ("społeczeństwo informatyczne") oraz jakie korzyści z tego zamieszania wynikać mogą dla szeroko pojmowanej kultury (aspekt upowszechnieniowy i uczestnictwa) oraz gospodarki.

  7. Paragraf I: Założenia pierwsze
  8. Typowa kalkulacja finansowa, przygotowywana przez wydawnictwo "X", w związku z planowanym przez instytut "Y" wydaniem książki o tytule "Z" przedstawia się tak oto:

    Tytuł: założyliśmy "Z".
    Nakład: załóżmy 500 egzemplarzy, w tym np. 200 egzemplarzy dla zamawiającego i 300 egzemplarzy do dystrybucji przez wydawcę (proporcja ta nie ma zresztą żadnego znaczenia dla wniosków końcowych; po prostu spisałem z dokumentu).
    Objętość: 15,7 arkusza wydawniczego.
    Format: B5, czcionka 11 pkt. Times, interlinia 13 pkt., 220 stron druku.
    Wyposażenie: papier offsetowy biały, III klasa, 80 g.
    Okładka: Karton kredowany obustronnie, 240 g, 4 kolory, lakier.

    Koszty:

    1. opracowanie redakcyjne (15 ark. x 80,-) 1200,00
    2. redakcja techniczna (15 ark. x 40,-) 600,00
    3. skład i łamania (15 ark. x 120,-) 1800.00
    4. korekta (15 ark. x 60,-) 900,00
    5. projekt i przygotowanie techniczne okładki 600,00
    6. naświetlenie (220 stron x 6,-) 1320,00
    7. montaże, blachy offsetowe (55 x 20,-) 1100,00
    8. papier (230 kg x 4,30) 989,00
    9. karton (100 ark. x 0,80) 80,00
    10. druk 1100,00
    11. introligatornia i oprawa 1000,00
    12. lakierowanie okładki 90,00
    13. koszty ogólnowydawnicze 15% 1617,00
    Razem koszty: 12.396,00
    14. zysk 10% 1239,00

    RAZEM KOSZT WYDANIA 13.635,00

     

    Załóżmy, uwzględniając zapisy przytoczonej kalkulacji finansowej, iż drukowana obecnie, przeciętna publikacja naukowa jest książką w formacie między B5 i A5, zawierającą od 12 do 25 tzw. arkuszy wydawniczych. Załóżmy dalej, iż owa przykładowa książka liczy 200 - 250 stron, waży 0,5 kg i w trzecim wymiarze (grubość) ma około 15 mm.

    Wedle innego przelicznika, dla którego podstawą jest tzw. znormalizowana strona maszynopisu (1800 znaków łącznie ze spacjami) rozważana książka liczy sobie około 800 000 znaków (tj. 450 stron maszynopisu). Przyjmijmy też, iż przeciętny nakład przykładowej książki, to 300 - 500 egzemplarzy oraz, że drukowana jest na papierze offsetowym kl. III o gramaturze 80g.

    Załóżmy dalej, iż w abstrakcyjnej dużej uczelni wyższej przygotowywanych jest każdego roku 500 takich publikacji. Przyjmujemy jednocześnie, iż abstrakcyjnych dużych uczelni wyższych jest 5 i że wymieniają one między sobą wzmiankowaną produkcję wydawniczą. Zakładamy dalej, iż 10 egzemplarzy z nakładu każdego tytułu stanąć musi na półkach wszystkich 5 uczelnianych bibliotek.

    Załóżmy także, iż zapis na nośniku cyfrowym czystych 1800 znaków (1 strona maszynopisu) wymaga przestrzeni 1,75 kB, a przy uwzględnieniu podstawowych elementów formatowania tekstu (kursywa i inne wyróżnienia, cechy akapitu etc.) potrzeba 2,0 kB. Zgodnie z powyższym nasza przykładowa książka zajmuje przeto przestrzeń 900 kB(ajtową). Przyjmijmy - dla uproszczenia późniejszych obliczeń, iż przeciętna publikacja naukowa zajmuje przestrzeń 1 MB (-ajtową), czyli mówiąc inaczej, po zapisaniu na nośniku cyfrowym w wersji najprostszej, nasza książka tworzy plik o wielkości 1 MB (jednego megabajta).

    Zapis na nośnikach cyfrowych w wersjach pełnoformatowych wymaga większych przestrzeni. I tak, co zakładamy, aby zapisać 1800 znaków w formacie HTML potrzeba od 2,0 d0 3,0 kB w zależności od przyjętego sposobu przygotowywania plików; zakładam, dla uproszczenia, iż przeciętny plik HTML zawierający jedną stronę maszynopisu z pełnym formatowaniem ma wielkość 2,5 kB. Ten sam plik w formacie RTF potrzebuje 8 kB, zaś w najbardziej przestrzenio-żernym PDF - 20 kB. Załóżmy dla potrzeb naszej analizy, iż w pierwszej kolejności rozważymy zapis na nośnikach cyfrowych z wykorzystaniem formatu PDF. Zapis w formacie HTML rozważymy jako uzupełnienie wątku głównego.

    Zakładamy też dla potrzeb całej analizy, iż publikację (książkę) drukowaną w tradycyjny sposób (papier) nazywać będziemy "książką papierową" (w skrócie kp), zaś publikację (książkę) wykonaną i udostępnianą w formie cyfrowej (powiadamy niekiedy - elektronicznej) nazywać będziemy "książką cyfrową" (w skrócie kc).

  9. Paragraf II: Założenia drugie
  10. Muszę teraz przypomnieć kilka kwestii, które są powszechnie znane, ale tylko w ten sposób wyraziściej, jeśli można tak powiedzieć, ukaże się ważne dla dalszych wniosków założenie.

    Otóż, po pierwsze zakładamy, iż bezpłatne udostępnianie książek w bibliotekach ma sens i jest społecznie niezbędne. Po drugie, zakładamy, iż z różnych względów, przede wszystkim finansowych, biblioteki mogą udostępniać tylko niewielką część nakładu każdej z przykładowych kp (założyliśmy 10 egz. z każdego nakładu w każdej z 5 bibliotek). Po trzecie zakładamy, iż proces udostępniania kp musi odbywać się tak, jak się odbywa, czyli poprzez przynajmniej jednokrotną obecność żywego człowieka w wypożyczalni, która jest czynna w określone dni i w wyznaczonych godzinach. Po czwarte wreszcie zakładamy, iż jednoczesne wypożyczenie 100 egzemplarzy danej pozycji kp jest niemożliwe.

    Kwestia następna, to nośniki cyfrowe i dostęp do danych. Otóż, pomijając mnóstwo szczegółów, które miałyby wielkie znaczenie w specjalistycznej analizie stwierdzić można, iż dwa nośniki danych mają znaczenie na dzisiejszym etapie rozwoju technologii cyfrowych. Pierwszy z nich - nośnik magnetyczny - wykorzystywany jest w urządzeniach, z których najbardziej znane, to stacje dysków elastycznych (dyskietek) oraz ciągle udoskonalane, coraz szybsze i coraz pojemniejsze, tzw. stacje dysków twardych. Nośnik drugi - "optyczny", wykorzystywany jest w urządzeniach nazywanych napędami CD [ROM] (od paru lat także DVD [ROM]), do których wkładamy właściwy nośnik w postaci wymiennej płyty (dysku) z zapisanymi danymi; odczyt danych z płyty (dysku) odbywa się poprzez przetwornik opto-elektroniczny stąd popularne określenie "optyczny"..

    Każdy z nośników, ma wiele zalet i tyle samo wad. Do zalet CDROM-ów zaliczyć możemy to, iż jeden napęd obsłużyć może praktycznie nieograniczoną liczbę dysków; pod warunkiem, że pamiętamy o tym, aby wkładać je do stacji po kolei. Do głównych wad zaliczyć trzeba relatywnie małą - w porównaniu z dyskami twardymi - prędkość transferu danych (czytanie, zwłaszcza zapis) oraz ograniczoną pojemność pojedynczej płyty (załóżmy 700 MB dla CD oraz 4,5 GB dla DVD). Główną wadą dysków twardych jest to, iż określona przez producenta pojemność nie może zostać zmieniona, i że dane ulegają destrukcji w polu elektromagnetycznym. Wielką zaletą tych urządzeń jest ogromna szybkość transferu danych zarówno podczas operacji zapisu jak i czytania danych. Załóżmy, iż przeciętny dysk twardy ma pojemność 40 GB, oraz, że bez żadnych problemów dostępne są konstrukcje 200 Gbajtowe.

    Z uwagi na specyfikę technologii cyfrowych dostęp do danych może być lokalny lub/i zdalny. Dostęp lokalny jest cechą każdego komputera praktycznie od jego narodzin. Stacja dyskietek, stacja dysków twardych, napęd CD-ROM należą do wyposażenia przeciętnego PC, w związku z czym wystarczy dyskietkę z danymi, lub zapisany dysk optyczny umieścić w odpowiednim napędzie i po krótkiej chwili dane są już dostępne. Dodajmy od razu iż dane są dostępne tylko w tym miejscu, gdzie stacjonuje PC; aby użyć ich w innym miejscu należy przenieść nośnik z danymi lub cały komputer..

    Dostęp zdalny wymaga mniej lub bardziej złożonej infrastruktury sieciowej. Istotną cechą dostępu zdalnego jest to, iż odbiorca danych (klient) zasiada przed ekranem swojego PC i łączy się poprzez sieć z innym komputerem, który jest dostarczycielem - nadawcą danych (serwer). W trybie określonym przez administratora nadawcy, odbiorca uzyskuje dostęp do danych umieszczonych najczęściej na dysku twardym serwera. W ten sposób, mimo wielkiej niejednokrotnie odległości dzielącej komputer nadawcy i odbiorcy ten ostatni może w dogodnym dla siebie czasie (i właściwie miejscu) korzystać z tzw. zasobów komputera odległego.

    Kluczową cechą dostępu zdalnego jest to, że znaczna liczna odbiorców może korzystać z tych samych danych jednocześnie. W zależności od przyjętych rozwiązań sprzętowych i softwarowych, ta sama publikacja - jeden egzemplarz przykładowej kc - może być czytana jednocześnie i niezależnie przez 1000 osób rozsianych po całym Świecie; przyjmuję takie założenie dla potrzeb dalszej analizy.

    Zakładam także, iż udostępnianie zdalne jest głównym, dominującym sposobem bezpłatnego udostępniania publikacji (w tym przypadku - naukowych).

  11. Wnioski pierwsze:
  12. Roczna produkcja rozważanego wydawnictwa, to 150 000 egzemplarzy przykładowych książek. Wszystkie wydawnictwa wytwarzają w ciągu roku 750 000 egzemplarzy.

    Przeciętny nakład (300 egz.) przykładowej książki pochłania 150 kg papieru. Taka sama ilość zawarta jest w 60 ryzach popularnego papieru biurowego. Założona produkcja roczna każdego z pięciu wydawnictw wymaga w związku z powyższym 75000 kg (75 ton), zaś wszystkie wydawnictwa zużywają rocznie 375 000 kg, czyli 375 ton papieru. To odpowiednik 150 tysięcy ryz papieru biurowego. Gdyby te ryzy ułożyć jedna na drugiej powstałby stos o wysokości 7500 metrów (słownie: 7,5 tysiąca metrów).

    Gdyby cały nakład jednej przykładowej książki ułożyć w taki sposób, jak zwykle czynią to bibliotekarze w swoich magazynach, to otrzymalibyśmy rząd o długości 4,5 m. Produkcja roczna jednego tylko wydawnictwa naukowego utworzy rząd o długości 2250 m. Produkcja roczna wszystkich przykładowych wydawnictw, to rząd książek o długości 11250 metrów (11,25 km).

    Zgodnie z przyjętymi wcześniej założeniami na półki każdej z uczelnianych bibliotek trafia 25000 książek rocznie. Ułożone w podany przed chwilą sposób utworzą rząd o długości 375 metrów. Łącznie, dla wszystkich bibliotek, otrzymujemy rząd książek (75 000 sztuk) o długości 1875 metrów. Przypominam, iż obowiązuje w tym miejscu założenie, że nie interesuje nas los - w szerokim tego słowa znaczeniu - pozostałych egzemplarzy, których jest 675 000 sztuk, czyli około 90% całej przykładowej produkcji.

    Przy założeniu, iż regał biblioteczny jest 7 półkowy (podwójna szerokość) otrzymujemy następujący wynik: każda z uczelnianych bibliotek musi dysponować regałem o długości około 27 m; przy regałach o pojedynczej szerokości wynik mnożymy przez 2 (około 54 metry, 7 półkowego regału). Przypomnę jeszcze tylko, iż na każdym z nich spoczywa ciężar 12 500 kg.

    Po 5 latach pracy każde z przykładowych wydawnictw naukowych zadrukowuje 375 ton papieru (750.000 egz.), zaś wszystkie razem osiągają rezultat 1875 ton (3.750.000 egz.). To ekwiwalent 750 tysięcy ryz papieru biurowego, które ułożone jedna na drugiej tworzą stos o wysokości 37,5 km.

    W każdej z uczelnianych bibliotek jest już wtedy 125 000 przykładowych książek, co daje wynik łączny (dla wszystkich bibliotek) 625 000 egzemplarzy. Każda z bibliotek potrzebuje w związku z tym (po 5 latach) 135 metrów bieżących 7 półkowego regału (podwójna szerokość) lub 270 metrów bieżących 7 półkowego regału o pojedynczej szerokości; na każdym regale spoczywa ciężar 62 500 kg. Nadal utrzymujemy założenie, iż los książek nie wylegujących się na regałach przykładowych bibliotek nie interesuje nas w tym miejscu; dla formalności przypomnę, iż ta nie interesująca nas w tym miejscu "reszta", to 3.125.000 egzemplarzy.

  13. Wnioski drugie:
  14. Roczna produkcja przykładowego wydawnictwa cyfrowego, to 4,5 GB danych (500 tytułów kc - każda 220 str.). Wszystkie przykładowe wydawnictwa cyfrowe wytwarzają w ciągu roku 22,5 GB danych (2500 tytułów kc).

    Przeciętna kc, to 9 MB danych (format PDF) albo 1,2 MB (format HTML). Przygotowana do udostępniania lokalnego musi zostać zapisana na dysku optycznym. Udostępnienie zdalne wymaga zapisu danych na dysku twardym odnośnego serwera.

    Jeden dysk optyczny CD może pomieścić ponad 70 kc, zaś na dysku DVD zapisać można całoroczną produkcję (wszystkie tytuły) przykładowego wydawnictwa cyfrowego. Na przeciętnym dysku twardym zapisać można dwuletnią produkcję wszystkich wydawnictw cyfrowych, zaś dysk o pojemności 120 GB pomieści wszystkie tytuły kc wydane w ciągu 5 lat. Niewtajemniczonym donoszę, iż 120 GB dysk twardy, to prostopadłościan o wymiarach 10 cm x 14,5 cm x 2,5 cm i wadze około 400 gramów. Kosztuje 800 złotych.

    Z punktu widzenia prostej analizy kosztów nośnika dla przypadku o nazwie dysk twardy, jeden tytuł (9 MB), to wydatek rzędu 6 groszy (słownie: sześć groszy). Przy udostępnianiu zdalnym owe 6 groszy zaspokoi potrzeby nawet 1000 czytelników (klientów) jednocześnie i przez wiele lat.

    Gdyby 5 letnią produkcję wszystkich wydawnictw cyfrowych, tj. 12 500 tytułów udostępnić zdalnie w wersji cyfrowej zaoszczędzono by 1875 ton papieru. Przykładowe biblioteki nie musiałyby zakupić - każda - 270 metrów bieżących 7 półkowego regału o pojedynczej szerokości oraz martwić się, czy stropy pomieszczeń magazynowych wytrzymają dodatkowy ciężar 62 500 kg (przeszło 62 tony dla każdej biblioteki). Przy okazji: wzmiankowany regał zajmuje netto prawie 65 m2 powierzchni magazynowej, zatem powierzchnia brutto dla rozważanego przypadku, to praktycznie 130 m2 przy magazynowaniu tradycyjnym. Nietradycyjny system magazynowania powiększa nieznacznie powierzchnię magazynowa netto, jednakowoż radykalnie zwiększa nakłady inwestycyjne. Zatem, nie kijem go, to pałką!

    Tradycyjny sposób bezpłatnego udostępniania kp w bibliotekach sprawia, iż dany tytuł trafić może do 50 osób jednocześnie (10 osób w każdej z 5 bibliotek); inni chętni czekają w kolejce lub kupują egzemplarze własne. To konsekwencja przyjętego wcześniej założenia. Biblioteka cyfrowa może dany tytuł udostępnić zdalnie setkom czytelników jednocześnie nie narzucając im na dodatek dni i godzin otwarcia.

    Każde powiększenie zapasów własnych biblioteki np. 20 egzemplarzy kp każdego nakładu zamiast założonych 10 generuje dodatkowe koszty. W pierwszej kolejności te, które są skutkiem magazynowania dodatkowej ilości egzemplarzy (regały, powierzchnia magazynowa, obciążenia stropów). Nie wspominając o ewentualnym powiększaniu ilości miejsc w czytelniach, który to pomysł natychmiast odrzucamy, bo to także kosztuje.

    Z założenia o wielkości przeciętnego nakładu (300 egz.) wynika i to, że w skrajnym przypadku kp trafić może w danej chwili do rąk trzystu osób. Każdy dodruk lub kserokopiowanie oryginału to dodatkowe koszty (np. kopiowanie 250 stron x 20 groszy zmusza do wydania 50 złotych). Wersja cyfrowa ze zdalnym dostępem trafić może na ekrany 1000 terminali bez żadnej dodatkowej akcji lub inwestycji.

  15. Wnioski trzecie:
  16. Dostęp lokalny do egzemplarza publikacji cyfrowej (kc) wymaga nieco innych przygotowań, niż w przypadku dostępu zdalnego. W jednym z możliwych przypadków różnica między dostępem zdalnym i lokalnym jest niewielka. Połączenie z serwerem biblioteki cyfrowej wykorzystane być może do sprowadzenia kopii pliku odnośnej publikacji i osadzenia jej w zasobach lokalnych (np. zapis na dysku twardym komputera klienta). Po takiej akcji zdalne połączenie jest już niepotrzebne, zaś czytanie takiej kc sprowadza się do otwarcia odnośnego pliku rezydującego na dysku twardym danego komputera.

    Jeśli założymy, iż zdalne udostępnianie zasobów biblioteki cyfrowej jest z różnych względów niemożliwe, to pozostaje tylko udostępnianie lokalne. Tu zaś główną rolę mają do odegrania nośniki optyczne. Załóżmy, iż w pierwszej kolejności rozważać będziemy wariant "rozrzutny" (1 płyta = 1 kc), po czym zastanowimy się nad wariantem "oszczędnym" (1 płyta = wiele kc).

    Przypominam, iż na zwykłym dysku CD pomieścić można przeszło 70 przykładowych kc. Jeśli zapiszemy tam dane składające się na jedną tylko kc popełniamy grzech niegospodarności; zakładamy, że tak się stało.

    Niezapisana płyta CD-R (średnica 12 cm) kosztuje 1,50 zł netto. Etui (slim - grub. 5,3 mm) do płyty kosztuje 50 groszy (netto). Nadruk kolorowy na płycie przy zamówieniu do 50 sztuk pożera 2,5 zł. Razem wszystko to kosztuje jakieś 5,5 złotego brutto. Koszt zapisania danych na płycie jest znikomy, ale załóżmy, iż wszystko razem (łącznie z zadrukowanymi wkładkami kartonowymi do etui) mieści się w 6 złotych brutto. Tyle - powtórzmy - kosztuje wyprodukowanie jednego egzemplarza z przykładowego nakładu kc w tej części kosztów ogółem, która dla kp rozpoczyna się wraz z przekazaniem wszystkich materiałów do drukarni. Wyprodukowanie jednego egzemplarza kp tej samej pozycji pochłania w odnośnym zakresie od 15 - 30 zł.

    Kompletna - wedle powyższego wykazu - płyta CD-ROM (w etui) jest prostopadłościanem o rozmiarach 142 mm x 124 mm x 5,3 mm i waży 65 gram. Cały, 300 egzemplarzowy nakład, po ułożeniu rzędem na regale w taki sam sposób, w jaki układane są książki zajmuje 160 cm i waży 19,5 kg.

    Niezapisany dysk DVD-R (średnica 12 cm) kosztuje przynajmniej 30 zł netto. Pozostałe elementy (etui, nadruk, wkład do etui etc.) pozostają niezmienione. Wszystko razem kosztuje jakieś 40 złotych brutto. Za tę cenę otrzymujemy jednak nośnik, na którym zapisać można całoroczną produkcję każdego z przykładowych wydawnictw, tj. 500 tytułów kc. Gabaryty kompletnej płyty DVD są identyczne z podanymi wyżej, zatem z punktu widzenia potrzeb magazynowych (miejsce na regale zajmowane przez 300 egzemplarzowy nakład oraz jego ciężar) sytuacja nie ulega zmianie: 160 cm i 19,5 kg. Jednakowoż, podkreślmy to bardzo mocno, na każdym krążku zapisanych ("wydrukowanych") jest 500 tytułów, co w wymiarze finansowym daje wskaźnik 8 groszy za tytuł. To już prawie tyle, ile wyliczyliśmy dla najlepszego z dostępnych urządzeń, mianowicie dysków twardych o pojemności 12 500 tytułów.

  17. Wnioski czwarte:
  18. Z przytoczonej w paragrafie I typowej kalkulacji finansowej wynika, iż wydanie przeciętnej publikacji naukowej tyle, że w nakładzie 500 egz. kosztuje 13,5 tys. złotych. Od punktu 6 tamtego wykazu, czyli od naświetlania rozpoczyna się ta część kosztów, które są specyficzne dla książki papierowej; jest tego 8,4 tys. złotych. Z prostego rachunku wynika, iż 1 egz. z tego konkretnego nakładu, tylko dlatego, że wykonano go w formie papierowej kosztuje około 17 złotych (16,8). Plus oczywiście pozostałe koszty, czyli opracowanie redakcyjne, skład, korekta (dodałbym również 2 recenzje wydawnicze etc.). Łącznie: 27 złotych za egzemplarz, bo tyle pochłania cały proces.

    Po uwzględnieniu faktu, iż nakład nie każdej książki akademickiej jest tak wysoki (założyliśmy 300) oraz, że można je składać oszczędniej (np. 10 punktowym Times'em przy niewielkiej interlinii i długo myśleć nad formatem) lecz nie zawsze jest to możliwe (np. często dochodzą rozmaite ilustracje, w tym barwne fotografie), bardzo, bardzo prawdopodobne jest, iż w koszcie nakładu jednego przeciętnego tytułu przynajmniej 6,5 tys. złotych to koszt technologii, czyli wydania papierowego.

    6,5 tys. złotych przy jednym tytule, to już 3 250 tys. przy 500 tytułach rocznie. Jeśli wydawnictw jest 5 (co założono), to rocznie można zaoszczędzić 16 250 tys. złotych (słownie: szesnaście milionów dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych).

     

  19. Konkluzje:
  20. Dla potrzeb tego referatu zwróciłem uwagę Państwa na wybrane, kluczowe w moim przekonaniu kwestie związane z cyfryzacją akademickiej produkcji książkowej. Skutki zmiany systemu papierowego na cyfrowy są rozległe i rozmaite; niektóre z nich opisane zostały we wcześniejszych partiach tekstu. Właściwie wszystkie - bez wyjątku - dotyczą najszerzej rozumianej kultury, a poprzez to - cywilizacji. Postaram się teraz zwrócić uwagę na te zagadnienia, które są również ważne, o których najczęściej wiemy, lecz czasami zapominany. Chciałbym zwrócić też Państwa uwagę na te kwestie, o których - jako tzw. publiczność - nie zawsze wiemy, co się zdarzało i zdarzać będzie, więc nie ma powodu do wstydu; o nich należy napisać szczególnie wyraźnie.

    Trzy pola mają szczególne znaczenie jeśli brać pod uwagę ważniejsze konsekwencje zagadnienia tytułowego:

    1. infrastruktura informatyczna,

    2. ochrona środowiska,

    3. dostęp do wiedzy i informacji.

    Ad. 1

    Jak już wspominałem, wyższe uczelnie w kraju są już w niezłym stopniu nasycone komputerami (z dostępem do Internetu), a proces ten nadal trwa. Mam, rzecz jasna, świadomość faktu, iż na akademickiej mapie zasoby te są rozłożone niejednakowo i że nawet w ramach konkretnej uczelni dałoby się wskazać wiele luk do natychmiastowego wypełnienia. Generalnie jednak odnośny wskaźnik - wedle mojego rozeznania - jest wysoki, w związku z czym obiektywne przesłanki (warunki) do korzystania z publikacji cyfrowych na wielką skalę występują właśnie w akademiach. Dlatego proces cyfryzacji rynku wydawniczego w Polsce winien się rozpocząć właśnie tam, bo tam - powtórzmy - najszerzej rozumiane KORZYSTANIE z publikacji cyfrowych może zajść (wystąpić) w trybie bezinwestycyjnym.

    Pojawienie się coraz poważniejszego rynku akademickich publikacji cyfrowych musi wywołać pozytywne skutki na rynku sprzętu komputerowego i mediów telematycznych. Zwiększanie się ilości sprzętu w rękach prywatnych (studenci, nauczyciele akademiccy) i w instytutach oraz rozwój infrastruktury informatycznej (sieć i serwisy) w związku ze wzrastającym zapotrzebowaniem na zdalny dostęp do publikacji, w naturalny jeśli można tak powiedzieć sposób wymuszą pełną cyfryzację rynku akademickiego. To z kolei jeszcze bardziej powiększy ilość i zmieni jakość sprzętu, z którego korzystać będą studenci i akademicy. Pozytywnym końcowym skutkiem tego procesu będzie korzystne przekształcenie istniejącej infrastruktury informatycznej, która po paru latach może osiągnąć naprawdę imponujący poziom - tak w sensie ilości jak i jakości. A jest to jeden z głównych czynników określających współczesną pozycję cywilizacyjną społeczeństwa.

    Ad. 2.

    Przejście na nośniki cyfrowe to duża oszczędność papieru. Wyliczyliśmy, że jest tego - w założonych warunkach - 375 ton rocznie. Jeśli przyjąć, iż jego produkcja - poprzez wyrąb lasów, obciąża krajowy ekosystem, to jest o co walczyć. Nie mam niestety danych pokazujących ile hektarów lasu trzeba wyciąć, aby uzyskać 375 ton papieru. Technologie jego wytwarzania zmieniły się bardzo w ostatnim czasie i do rzadkości należą przypadki, gdy używa się w tym celu wyłącznie drewna (jako surowca). Wiem natomiast, iż w Polsce pozyskiwało się w ostatnich latach jakieś 18 mln metrów sześciennych drewna rocznie, z czego jakieś 16% (2,88 mln m3) stanowiła tzw. papierówka. Aby uzyskać 2,88 mln m3 drewna do produkcji papieru trzeba wyciąć około 20 000 ha lasu. To więcej, niż całe wielkie nadleśnictwo Rzepin gospodarujące na 17 000 ha.

    Jest więcej niż pewne, iż jakaś część tego drewna nie trafiła do krajowych papierni. Jest też pewnie i tak, że jakaś część z wyprodukowanego w kraju papieru trafiła na eksport. Niemniej, jakaś tam część z tych 20 000 hektarów wyciętych lasów zamieniła się 375 ton papieru zużywanego rocznie przez przykładową, akademicką produkcję wydawniczą. I ten fakt należy mocno podkreślić.

    Ad. 3.

    W tradycyjnej strukturze (nowożytnej) akademii wielką rolę w dostępie do wiedzy, tak w nauczaniu jaka i pracy naukowo-badawczej odgrywały i odgrywają biblioteki. W ich magazynach spoczywały i nadal spoczywają wielkie ilości książek; nie ma właściwie dnia, aby nie pojawiała się jakaś nowa pozycja. Nie trzeba zresztą tego wiele: rok ma 365 dni, a więc 400 tytułów [8] w roku przy 25 dniowym miesiącu pracy skutkuje co jakiś czas przyjęciem nawet 2 tytułów dziennie. Jeśli uwzględnić założenia wcześniejszych paragrafów - produkcja roczna 2500 tytułów - każda z przykładowych 5 bibliotek zarejestrować musi 8,33 tytułów dziennie. Czyli przyjąć 80 egzemplarzy opisać i ustawić na półkach; zakładamy, że miejsce jest.

    W każdym dniu roboczym w każdej z przykładowych bibliotek zastawia się książkami akademickimi 1,2 mb regału. W wymiarze inwestycyjnym i eksploatacyjnym powstają z tego ogromne wydatki. Rezygnacja z papieru na rzecz nośników cyfrowych nie zmniejszy być może - przynajmniej przez jakiś czas - ilości wydawanych przez biblioteki pieniędzy, jednakowoż zmieni jakościowo sposób ich wydawania. Zamiast bowiem inwestować nieustannie w technologię magazynowania i udostępniania bazującą na egzemplarzu papierowym, technologię, która dawno już wyczerpała swoje możliwości rozwoju, rozpocznie się inwestowanie w sprzęt komputerowy oraz infrastrukturę informatyczną, a więc technologię teraźniejszości i przyszłości. Nie dysponuję w tej chwili kompletnymi danymi i wyliczeniami lecz sądzę, iż radykalna zmiana profilu inwestowania w bibliotekach pozwoli przy tych samych środkach finansowych osiągnąć w krótkim czasie imponujące rezultaty w każdym z możliwych aspektów związanych z magazynowaniem i bezpłatnym, przede wszystkim zdalnym udostępnianiem publikacji.

    Preferencje dla dostępu zdalnego ważne są z kilku powodów. Po pierwsze, zdalny dostęp nie wymaga działań inwestycyjnych w tradycyjnych przestrzeniach magazynowych w związku z koniecznością przechowywania nośników optycznych. Po drugie, nie są wymagane działania inwestycyjne w przestrzeniach udostępniania takich jak czytelnie, gdzie musiałyby pojawiać się komputery umożliwiające korzystanie z dysków optycznych. Po trzecie, czytelnicy publikacji cyfrowych mogą chcieć korzystać ze zbiorów w tym akurat czasie, kiedy czytelnia jest jeszcze lub już nieczynna. Po czwarte, dostęp zdalny może wymuszać inwestycje po stronie klientów, którzy będą musieli mieć swoje komputery, bo to ułatwi im korzystanie ze zbiorów w czasie i miejscu przez nich wybranym. Po piąte, dostęp zdalny stymulować może korzystne inwestycje po stronie tych, którzy zarabiają na komunikacji generalnie, szczególnie zaś na dostępie do Internetu. Pojawi się pewnie lawina dobrych pomysłów pozwalających na tani dostęp do Sieci, a być może i bezpłatny o pewnych porach dnia. Nietrudno będzie przygotować sensowny program pomocowy pozwalający studentowi pierwszego roku zakupić w przemyślanym systemie kredytowym własny laptop, który po 5 latach studiów zamieni na lepszy, kupiony już za swoje własne pieniądze. Na takie zamówienia firmy komputerowe tylko czekają, gotowe udzielić wielkich rabatów, bo serie idące w dziesiątki tysięcy sztuk, to smakowity kąsek. Przypominam, iż rezygnacja z wydawania publikacji akademickich na papierze, to oszczędność przynajmniej 16 milionów złotych rocznie. Oprócz inwestycji na rzecz infrastruktury informatycznej kraju (serwisy biblioteczne), pieniądze te mogą być użyte na rzecz wspomnianego właśnie programu pomocowego ("laptop dla studenta"). Zamiast wydawać pieniądze na zakup i/lub kserokopiowanie podręczników i książek, student mógłby spłacać przez 5 lat część kredytu udzielonego na zakup laptopa. Jeśli Microsoft stać na 95% rabat przy zakupie oprogramowania przez instytucje kościelne, mógłby spróbować udzielić podobnego rabatu studentom i nauczycielom; będą o tym pamiętać do końca życia. Podobnie fiskus: korzystne regulacje podatkowe mogłyby dodatkowo wzmocnić opisywaną tendencję, tj, zwiększanie ilości komputerów podłączonych do Sieci i wielość serwisów z powszechnym, bezpłatnym dostępem do wiedzy i informacji.

    Cyfryzacja produkcji wydawniczej i zdecydowane preferencje dla udostępniania zdalnego postawić muszą przed nami problem bezpieczeństwa zasobów. Jestem najgłębiej przekonany, iż jest to kwestia drugoplanowa. Istniejące systemy zabezpieczeń tak po stronie sprzętu jak i oprogramowania pozwalają z przekonaniem stwierdzać, iż bezpieczeństwo zbiorów sieciowych nie będzie mniejsze od bezpieczeństwa przeciętnego księgozbioru papierowego.

    Jestem też głęboko przekonany o tym, iż obok niewątpliwie istniejących przeszkód o charakterze mentalnym, główne przeszkody uniemożliwiające lub utrudniające przeniesienia publikacji akademickich do przestrzeni informatycznej mają charakter administracyjny. Raz jeszcze posłużę się przykładem ewidentnym, tj. niezrozumiałym zupełnie brakiem decyzji KBN o zrównaniu w prawach publikacji papierowych i cyfrowych. Jestem przekonany, iż gdyby odnośna decyzja zapadła wcześniej, wiele publikacji, zwłaszcza tych formalnie związanych z karierą akademicką (doktoraty i habilitacje oraz część skryptów) opublikowano by w wersji cyfrowej. Niewykluczone, iż część z nich znalazłaby się w Internecie w wersji bezpłatnego udostępnienia, zdejmując z głów autorów i/lub wydawców kłopot, co też począć z częścią nie dającego się w żaden sposób sprzedać nakładu.

    Głębokie, 25 sierpnia 2002 r.

  21. PRZYPISY:
    [1]. W referacie wykorzystuję fragmenty studium przygotowanego na życzenie prorektora UAM w Poznaniu, prof. dra habil. Janusza Wiśniewskiego. Istotnym fragmentem studium jest analiza przedstawiająca korzyści z przejścia akademickiej produkcji wydawniczej na nośniki cyfrowe.

    [2]. W kwestii definiowania kultury i sprawach pobocznych odsyłam do pracy pod red. Jana Grada i Urszuli Kaczmarek zatytułowanej Organizacja i upowszechnianie kultury w Polsce. Zmiany modelu, Poznań, 1996. Drugie wydanie tej interesującej pozycji ukazało się w r. 1999.

    [3]. Goban-Klas T., Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia, telewizji i Internetu, Wyd. Naukowe PWN, 1999, s. 18.

    [4]. Niekiedy papier był kwaśny i teraz trzeba wydawać pieniądze, aby ratować część naszego dziedzictwa narodowego.

    [5]. Pojednanie tożsamości z różnicą?, pod red. Ewy Rewers, Wyd. Fundacji Humaniora, Poznań 1995.

    [6]. Muszą mieć jednakowoż dostęp do komputera i - niekiedy - Internetu.

    [7]. W dalszej części referatu wyjaśniam niezbędne kwestie pojęciowe.

    [8]. 400 tytułów tzw. publikacji zwartych mieści się na liście będącej częścią sprawozdania przesłanego przez UAM do KBN w roku ubiegłym.

>