Andrzej Kocikowski
Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu
Pracownia Komunikacji Multimedialnej WNS
Instytut Kulturoznawstwa

E-mail: kocias@main.amu.edu.pl
Web: mumelab01.amu.edu.pl

 

 

 

Nieciągłość procesu kulturowego w cywilizacji cyfrowej. Zagrożenia pierwsze.

 

Wstęp

Celem tego odczytu jest zaprezentowanie fragmentu “czarnego” scenariusza rozwoju cywilizacji cyfrowej. W wersji, która mnie interesuje i której zarys główny zamierzam Państwu zreferować, scenariusz ten przewiduje, iż proces kulturowy utraci charakteryzującą go wcześniej ciągłość. Konsekwencją utraty wzmiankowanej ciągłości może być powstania społeczeństwa supernomadycznego. Istotną cechą takiej zbiorowości jest - wedle proponowanego tutaj ujęcia - możliwość korzystania z ex definitione nietrwałych (“chwilowych”) i nieodnawialnych wytworów cywilizacji cyfrowej oraz zupełny brak możliwości swobodnego korzystania z dziedzictwa cywilizacji analogowej.

Wybrane kwestie definicyjne:

W tytule odczytu oraz w przedstawionym przed chwilą Wstępie pojawiają się określone pojęcia (kategorie), których znaczenie w prowadzonym wywodzie chciałbym w absolutnie niezbędnym zakresie przedstawić, aczkolwiek - powiedzmy to od razu - nie jest to kwestia kluczowa dla którejkolwiek z formułowanych tez.

Jeśli idzie o pojęcie kultury, to bliska jest mi idea (obecna m. in. w społeczno-regulacyjnej koncepcji kultury poznańskiego teoretyka J.Kmity), wedle której kultura stanowi myślowe zaplecze całokształtu ludzkiej działalności społecznej. Jednakowoż dla pełniejszego wyrażenia idei mojego odczytu bardziej przydatna wydaje się być “stara” definicja Tylora, wedle której “kultura, czy cywilizacja jest to złożona całość, która obejmuje wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawa, obyczaje, oraz wszelkie inne umiejętności i nawyki nabyte przez ludzi jako członków społeczeństwa”; mamy tu do czynienia z globalnym ujęciem kultury jako wszelkich tworów ludzkiej aktywności życiowej. Interesujących się szczegółami różnic między rozmaitymi definicjami kultury (sposobami definiowania, czy podejściem do kwestii definiowania) odsyłam do pierwszego rozdziału pracy Jana Grada i Urszuli Kaczmarek zatytułowanej Organizacja i upowszechnianie kultury w Polsce. Zmiany modelu (Poznań, 1996)

Istotnym uzupełnieniem powyższego wyboru jest też dla mnie opinia, którą na zakończenia pewnej charakterystyki kultury wyraził Tomasz Goban-Klas: “ ... Tak rozumiana kultura musi mieć następujące cechy: być tworem zbiorowym i dzielonym z innymi ( ... ) mieć symboliczną formę ekspresji ( ... ), posiadać pewien wzór, ład lub regularność, a przeto i wymiar wartościująco-ocenny, istnieć jako dynamiczna kontynuacja w czasie (kultura żyje i zmienia się, zawsze ma swoją historię i - choćby potencjalnie - przyszłość). Najogólniejszą i zasadniczą podstawą kultury jest komunikowanie, ponieważ kultury nie mogą się rozwijać, przetrwać, czyli istnieć bez komunikowania” [Goban-Klas T., 1999, s. 130].

Cywilizacja, wedle wspominanego wcześniej J. Kmity należałaby do pewnej dziedziny kultury zwanej przezeń kulturą techniczno-użytkową. Dla potrzeb mojej analizy bardziej owocne wydaje się być podejście, wedle którego cywilizację pojmujemy bardzo szeroko właściwie jako równoważnik kultury, zwłaszcza w jej globalnym, cytowanym wcześniej ujęciu Tylorowskim. Z drugiej jednak strony powiedzieć trzeba wyraźnie, iż używając terminu cywilizacja cyfrowa mam często na uwadze pewien etap rozwoju społecznego, a więc i pewien stan rzeczy, który charakteryzuje się znaczącym - w skrajnym przypadku powszechnym - używaniem technologii cyfrowych w procesie wytwarzania tego wszystkiego, co w ogólnej teorii procesu dziejowego nazywane bywa warunkami społecznej reprodukcji życia. Przy takim założeniu cywilizacja analogowa, lub - co jednak nie brzmi tak dobrze - cywilizacja przed-cyfrowa wraz z całym swoim tzw. dziedzictwem (dziedzictwem kulturowym) pojmowana winna być jako ten etap rozwoju społecznego, który charakteryzuje się brakiem jakiegokolwiek udziału technologii cyfrowych w procesie wytwarzania warunków reprodukcji życia; niekiedy udział o którym mówię jest znikomy.

 

I. Co z tą “nieciągłością”?

Późną jesienią roku 2000 młody doktorant Wydziału Nauk Społecznych UAM Łukasz Knasiecki przedstawił szkic tekstu mówiącego o niebezpieczeństwie, jakie niesie za sobą będąca u progu swojego rozwoju cywilizacja cyfrowa. “( ... ) Chciałbym -pisze Knasiecki - zwrócić uwagę na nie uświadamiany w pełni problem nieustannej utraty produktów tej cywilizacji, które choć istnieją w cyfrowej, a więc idealnej do bezstratnego przechowywania formie, coraz częściej przechodzą w niebyt - co grozi wystąpieniem zjawiska nieciągłości kulturowej”. Sprawa ma - pisze dalej Knasiecki - kilka aspektów:

“( ... ) - każdą formę cyfrowego produktu uznaje się za doskonalszą od swojego poprzednika, którego istnienie wobec tego nie jest w żaden sposób opłacalne,

- nośniki na których przechowujemy dane są bardzo nietrwałe i ulegając ciągłym modyfikacjom tworzą sytuację, w której ich poprzednie wersje nie mogą być przez nowe urządzenia odczytane,

- format plików używanych przez kolejne wersje systemów operacyjnych jest nieustannie zmieniany, co po krótkim czasie uniemożliwia odczytanie starszych danych”.

Zainteresowanych kompletnym wywodem Knasieckiego odsyłam do pierwotnego szkicu tekstu, który dostępny jest w Sieci. Ja natomiast przystępuję do formułowania pewnych ogólniejszych konkluzji będących konsekwencją analiz cytowanego autora.

Zatem, rzec by można, iż coraz częściej jesteśmy świadkami zdarzeń, które pokazują - najogólniej rzecz przedstawiając - proces destrukcji pewnego obszaru kultury; dodajmy od razu, iż jest to destrukcja wywołana własnym samorozwojem. Spośród możliwości wskazywanych przez Knasieckiego, jedna zasługuje na nadzwyczajną uwagę:

“[ ...] Program Borland Delphi 5.0 nie chce odczytać części plików stworzonych przez wersję 3.0 tego samego produktu. Minęły 3 lata! Corel Draw 9.0 nie czyta plików z wersji 1.0. Niespełna 10 lat! [ ... ] Skompilowany program na pewno zadziała w systemie [operacyjnym, dopisek mój - A. K.] w którym został stworzony. Czasami zaakceptuje go poprzednia wersja tego systemu, często kilka następnych. Żywot takiego tworu jest krótki a on sam nieodwołalnie skazany na unicestwienie. Powstaje kolejna wersja programu : szybsza, bardziej złożona, zawierająca więcej możliwości i działająca w kilku wersjach systemu. Stary program jest bezużyteczny, nie może być uruchomiony na żadnym sprzęcie. Zostaje skasowany (zniszczony) [ ... ]”1

Cytowany autor analizuje “cykle życia” wybranych produktów cyfrowych, na przykładzie których pokazać można, iż cykl taki jest niekiedy przerażająco krótki. Powstają wytwory (produkty cyfrowe), które trwają jako coś użytecznego kilka lat - w skrajnych przypadkach kilkanaście miesięcy i bezpowrotnie odchodzą w niebyt. Nie możemy nie postawić pytania, co to oznacza dla procesów kulturowych?

Otóż, proces kulturowy opierający się (bazujący) na wytworach cyfrowych, a więc DANYCH zaczyna wyglądać mniej więcej tak: DZISIAJ, TERAZ, TUTAJ jest jakiś tam system operacyjny i jakiś tam format zapisu plików, zatem wytwory analizowanego procesu - DANE - są rodzaju - załóżmy A. Jednakowoż JUTRO i TUTAJ będzie inny system operacyjny oraz inny format zapisu plików, zatem wytwory tamtego procesu kulturowego - DANE - będą w odnośnym aspekcie rodzaju - załóżmy B. POJUTRZE i także TUTAJ będziemy mieli kolejny system operacyjny i kolejny format zapisu plików. Czy muszę dodawać, iż wytwory tego procesu kulturowego - znowu DANE - będą rodzaju D?

Jeśli zatem Knasiecki ma rację, a zdaje mi się, że rację ma, to MY, LUDZIE, twórcy kultury, pracując nad wytworami rodzaju D nie będziemy mieli możliwości przyswajania wytworów rodzaju B i A, bo nie będzie już urządzeń (nośników), systemów operacyjnych i formatów zapisu plików, pozwalających skutecznie “spożywać” - jeśli można tak powiedzieć - produkty poprzednich epok. Nasze dziedzictwo kulturowe, o ile to będzie jeszcze cokolwiek oznaczać będzie zawsze TUTAJ i TERAZ. Proces kulturowy utraci niebywale ważną cechę, jaką jest ciągłość, charakteryzująca całe dotychczasowe dzieje gatunku.

II. Co począć z analogową przeszłością? Nowe wymiary nieciągłości.

Nieplanowanym skutkiem rewolucji informatycznej jest wyrzucanie poza społeczeństwo wielu urządzeń i nośników służących kulturze analogowej. Pierwszy z brzegu przykład to amatorska kamera filmowa (film 8 mm), gramofon i płyta analogowa oraz magnetowid szpulowy. W kolejce ustawiają się aparat fotograficzny (płyta i film 6 cm), magnetofon szpulowy i jego taśma. Przypuszczam, iż w najbliższych latach w tej samej kolejce stawać będzie powoli magnetowid VHS i jego kaseta. Powstaje pytanie, co zrobić z tymi wszystkimi, najszerzej rozumianymi wytworami kultury, które powstały przy pomocy wymienionym wyżej urządzeń i zobiektywizowane zostały na właściwych dla nich nośnikach?

Jedna z odpowiedzi na to pytanie brzmieć może tak oto: dopóki jesteśmy jeszcze “na styku” cywilizacji analogowej i cyfrowej należy dokonać przeniesienia zapisów analogowych na cyfrowe i problem zniknie.

Istotnie, tak na pierwszy rzut oka wyglądać może skuteczne rozwiązanie problemu “przejścia”, jednakowoż przy dokładniejszym badaniu widać tutaj przede wszystkim kolejne pytania. Pierwsze z takich pytań dotyczy wskazania osób lub instytucji, które miałyby sfinansować operację “przejścia”. W przypadku archiwów prywatnych oczywiste wydaje się być obciążanie kosztami “przejścia” samych zainteresowanych. Kto miałby jednak finansować operację “przejścia” archiwów wspólnych (w tym narodowych), gdzie spoczywa dziedzictwo kulturowe rangi najwyższej. Jaki budżet wytrzyma takie zadanie?

Jeśli względy finansowe zmuszałyby nas do dokonywania selekcji, to jakie kryteria i jacy ludzie mieliby rozstrzygać problem, co z dziedzictwa analogowego trafi do dziedzictwa cyfrowego?

Załóżmy jednak, że problem finansowania nie istnieje i że operacja przejścia na nośniki cyfrowe została dokonana; zapytajmy, co dalej? Odpowiadam, iż staliśmy się oto posiadaczami kolejnych kłopotów, a mianowicie tych, które wydają się być immanentną cechą cywilizacji cyfrowej. DANE możliwe do przyswojenia TUTAJ i TERAZ są nieprzyswajalne JUTRO z uwagi na okoliczność rozważaną przez nas wcześniej: nie ma już “starego” systemu operacyjnego i “starego” formatu zapisu plików. Nie ma w związku z tym przeszłości.

 

Ciągłość kulturowa, dostęp do przeszłości to zagadnienia kluczowe w procesie wychowywania nowych pokoleń. Dotychczasowe życie gatunku ma pewien porządek, a jedną z jego faz jest trwający kilkanaście lat proces edukacji; dziedzictwo kulturowe pełniło i nadal pełni w nim ważną rolę. Pojawia się pytanie, co z tym wszystkim począć, jeśli nie będzie praktycznych możliwości odwoływania się do względnie trwałych zdobyczy cywilizacji analogowej (główne dotychczasowe dziedzictwo kulturowe ludzkości), zaś jedyną możliwością będzie korzystanie z dziedzictwa cywilizacji cyfrowej - z definicji nietrwałego, chwilowego, ulotnego, nieodtwarzalnego?

 

Aktualnie dziewięć firm kontroluje całkowicie dystrybucję informacji w skali całego Świata: Time Warner - właściciel CNN, Disney - właściciel sieci ABC, Sony, General Electric - właściciel sieci NBC, AT&T, The News Corporation, Seagram (muzyka i film), Viacom - właściciel sieci CBS, Bertelsmann.2

Uwzględnienie tylko powyższego faktu pozwala oświadczać, że społeczeństwo wioski globalnej jest już podzielone w punkcie wyjścia, tj. we wstępnej fazie przemieszczania się ku cywilizacji cyfrowej. Aby uniknąć niedomówień dodajmy od razu, iż to cywilizacja północnoamerykańska uzyskała w tym podzielonym układzie niczym właściwie nieuzasadnioną przewagę. Pojawiają się w związku z tym następne pytania i kolejne – czasami złowieszcze – konkluzje.

Oto bowiem – o czym od dawna wiemy – absolutna kontrola procesu dystrybucji informacji w Świecie pozwala (potencjalnie rzecz jasna) na manipulowanie strumieniem informacji tam gdzie on powstaje i tam gdzie jest dostarczany. Właściwie nie mamy pewności, czy działania takie nie mają miejsca już teraz, na progu cywilizacji cyfrowej. Czy możemy wykluczyć taką ewentualność, że po jakimś czasie, kiedy cywilizacja cyfrowa okrzepnie, nabierze sił, Wielcy Informatorzy z kraju najbardziej zaawansowanej technologii cyfrowej nie zechcą uzurpować sobie prawa do występowania w roli Apostołów Nowej, Jedynej Prawdy? Czy w związku z tym nieciągły ex definitione proces kulturowy nie uzyska dodatkowych, absurdalnych cech?

III. Konkluzje

Dokonująca się na naszych oczach i z naszym udziałem rewolucja informatyczna ma swoją ciemną stronę. Cywilizacja cyfrowa nieuchronnie pozbawia proces kulturowy ciągłości, którą nacechowany był od najdawniejszych czasów. Jednocześnie nie jest zdolna (nie może) przejąć i trwale przyswoić całego dziedzictwa cywilizacji analogowej. Wreszcie, przejęcie jakiegokolwiek fragmentu wzmiankowanego dziedzictwa obciążone jest klątwą, jeśli można tak powiedzieć permanentnej nietrwałości chwil i nieuchronnego, przedwczesnego przechodzenia w niebyt.

Szkicowany stan rzeczy skutkować musi niepożądanymi konsekwencjami. Do najpoważniejszych zaliczyłbym dzisiaj możliwość “supernomadyzacji” społeczeństwa. Polega ona na tym, że JA (osobnik) “noszę” (trzymam, przechowuję) swoje dziedzictwo kulturowe (DANE) w swoim PC, a owe DANE są zawsze DZISIAJ, TERAZ (3 miesiące, pół roku, rok - bo taki jest TERAZ system operacyjny, bo taki jest DZISIAJ format zapisu plików). Żyję bez przeszłości, a w każdym razie nie “gromadzę” przeszłości takiej, jaką mogli “gromadzić” ludzie cywilizacji analogowej. Mam 15 lat i mogę nie mieć dostępu do DANYCH sprzed 2 lat; mam lat 5 i mogę nie mieć dostępu do DANYCH sprzed roku. Nie mam i nie mogę mieć przeszłości ludzi z cywilizacji analogowej. Koczuję z tym, co mam TERAZ i TUTAJ w moim PC - jestem supernomadem.

Dziedzictwo kulturowe “supernomada” ma jeszcze jedną cechę, o której zapominać nie należy. Jest ono wyselekcjonowanym wytworem tej części społeczeństwa globalnego, które u progu cywilizacji cyfrowej – w wyniku społecznego podziału pracy - uzyskało praktycznie monopol na wytwarzanie technologii informatycznych oraz dystrybucję informacji w Świecie; mowa rzecz jasna o społeczeństwie północnoamerykańskim. Czy dla Europejczyków, nie wspominając starszych niż nasza cywilizacji jest to perspektywa atrakcyjna?

Rewolucja informatyczna, a więc i jej skutki, jest rezultatem procesów rozpoczętych na długo przed konstrukcją ENIAC-a. Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale prawa kapitalistycznej produkcji i rynku sformułowano mniej więcej 200 lat temu. I z praw tych wynika, że rewolucja informatyczna jest tylko jakimś tam etapem rozwoju społeczeństwa kapitalistycznego, że więc ona sama - rewolucja informatyczna i jej skutki w postaci destrukcji dziedzictwa kultury analogowej wpisane są w sposób trwały w prawidła rozwoju formacji kapitalistycznej. Pamiętajmy o tym

Przypisy:

1. Knasiecki Łukasz, Ojców własnych pożeranie, czyli o nieciągłości procesu kulturowego w cywilizacji cyfrowej. Referat na ETHICOMP2001.

2. “A survey of online finance”, The Economist, May 2000.